Wiara jest zaufaniem temu, co do czego mam powód wierzyć, że jest prawdziwe. (J.P. Moreland)

Wiara religijna i zabobon są czymś całkowicie różnym. Drugie wypływa z lęku
i jest rodzajem fałszywej nauki. Pierwsze jest ufnością. (L. Wittgenstein)

W sytuacji niepewności poznawczej, w jakiej znajduje się człowiek odnośnie istnienia Boga, bardziej racjonalnym jest
- w świetle posiadanych racji za i przeciw - a także bardziej owocnym społecznie i egzystencjalnie (dla ludzkich zbiorowości,
jak i dla wzrostu moralno-duchowego jednostki) opowiedzieć się za Jego istnieniem i podjąć ryzyko wiary.
Wielkie, wiarygodne i ważkie aksjologicznie idee wymagają bardzo silnych racji, aby mogły zostać odrzucone.
Ateizm nie posiada silnych i spójnych racji podważających teizm (wiarę w osobowego Boga), jest też jednym z najsłabiej filozoficznie
uzasadnionych światopoglądów, tym samym opowiedzenie się za teizmem jawi się jako akt bardziej spójny intelektualnie
i właściwszy moralnie.
(przekonanie własne)

sobota, 24 marca 2018

Czy wolno katolikowi modlić się do Maryi?

Na pytanie, czy wolno katolikowi prosić kogokolwiek innego z istot duchowych poza Bogiem o łaski i pomoc materialną/duchową, Kościół ma tylko jedną odpowiedź: nie wolno.

Nie wolno więc w Kościele katolickim prosić o łaski jakiegokolwiek świętego, w tym największego spośród nich, czyli Matki Chrystusa. Nie wolno tym samym katolikowi modlić się bezpośrednio do Maryi.

Nauka Kościoła dopuszcza tylko trzy sposoby, rodzaje odniesień do osoby Maryi:

- "z Maryją" - jako Siostra w wierze, wyprzedzająca wierzących na drodze chrześcijańskiej, i jako Matka Kościoła, ponieważ dzięki jej Fiat <Niech mi się stanie...>, Bóg mógł zapoczątkować w świecie duchowe odrodzenie ludzkości <a tym jest właśnie Kościół, wspólnotą odrodzonych w Duchu Św. ludzi, której dała początek>, towarzyszy im i wspiera ich poprzez przykład zawierzenia i posłuszeństwa Bogu oraz zaangażowania w misję swojego Syna; można inaczej określić tę drogę w ten sposób: z Maryją przez Jezusa do Ojca w Duchu Świętym.

- "jak Maryja" - jako doskonała Chrześcijanka i tota pulchra <cała piękna, duchowo; jako pełna łaski> może być przykładem do naśladowania dla innych chrześcijan/wierzących; może ich mobilizować do przekraczania siebie i do bycia coraz bardziej na "tak" wobec Boga, tak, jak robiła to Ona, jednocząc swoją wolę w stopniu maksymalnym z Jego wolą; można tę drogę określić w taki sposób: Jeśli Paul Claudel pisze w swoim Dzienniku, że "Boga możemy oglądać w oczach tych, którzy patrzą na Niego", to Bożego Syna, a w Nim i przez Niego całą Trójcę, możemy widzieć w oczach Tej, na którą wejrzał Wszechmocny; Łk 1,48 (ks. R. Rogowski).

- "przez Maryję" - wstawiennictwo Maryi za ludźmi żyjącymi na ziemi, tak samo jak wstawiennictwo innych świętych, wynika z tzw. przywileju obcowania świętych, czyli z komunii miłości pomiędzy członkami Kościoła już zmarłymi (ale żyjącymi "po tamtej stronie"), a jeszcze żyjącymi tutaj. Jest ono tylko wyjątkowe, ze względu na Jej zasługi i godność (godność osoby pozbawionej najmniejszej skazy grzechowej, nawet grzechu lekkiego w ciągu całego swojego życia, co ma źródło w wolności od grzechu pierworodnego, a zatem i jego skutków, a także godności wypływającej z bycia Theotokos, Matką Boga <wcielonego>). Wierny ma więc świadomość, że pewne dobra duchowe i łaski przychodzą od Boga za Jej pośrednictwem, ponieważ właśnie ze względu na Jej zasługi obdarzył Ją Bóg takim przywilejem, pośredniczenia i wypraszania duchowych dóbr dla ludzkości, i może to uznać, a w jakiejś mierze nawet powinien.

Zabroniona jest jednak czwarta droga: "do Maryi".

Nie wolno katolikowi zwracać się wprost do Maryi, ani do żadnego innego świętego, z prośbą o jakiekolwiek dobra i łaski. Nie może on prosić te osoby o dary z ich strony. Jedynym źródłem łaski (czyli w sensie ścisłym: duchowej, nadprzyrodzonej pomocy udzielanej duszy, lub metaforycznym: jako "daru", wszelkiej pomocy, jakiej człowiek potrzebuje, także materialnej) dla każdego chrześcijanina, w tym dla katolika, jest Bóg. Jest on stwórcą "wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych", jedyną przyczyną istnienia światów i ludzi, i tylko On dysponuje i rozporządza wszelkimi istniejącymi dobrami, tymi niestworzonymi, należącymi do Jego natury, jak i zaistniałymi z Jego woli. Tylko ktoś, komu udzieli On takiego przywileju, może pośredniczyć w rozdawaniu dóbr należących i pochodzących od Niego. Kościół uznaje, że Bóg udziela takiego przywileju świętym i wybranym przez siebie osobom, ze względu na ich zasługi, ponieważ heroiczność czyjegoś życia (stopień zaangażowania w sprawy duchowe i zjednoczenia z Bogiem, a także poświęcenia i wyrzeczenia, które ta droga kosztowała), gromadzi pewną ilość zasług, pewien ich "skarbiec", z którego mogą później korzystać inni członkowie Kościoła, także żyjący jeszcze na ziemi. Tak jak więc prezydent lub dobry król (w krajach demokratycznych prezydent ma ograniczone możliwości, zostańmy więc przy królu) może obdarzyć poddanego jakąś godnością, np. wyższym stopniem wojskowym, piastowaniem urzędu (jak Faraon starotestamentowego Józefa) czy podarowaniem pewnej ilości ziemi, jeśli ów poddany wykazał się jakimś heroizmem i np. przyczynił się do skutecznej obrony kraju przed zagrożeniem, tak Bóg może udzielić komuś przywileju w rozporządzaniu pewną ilością dóbr należących do Niego. Tak Bóg traktuje swoich przyjaciół (którymi w pierwszym rzędzie są święci, później wszyscy inni, którzy powiedzieli Mu "tak"). Takim przywilejem, wg. nauki Kościoła katolickiego (a nikt inny poza jego członkami nie jest zobowiązany do uznania tego), Bóg obdarzył Maryję w stopniu wyższym niż pozostałych świętych, ze względu na Jej szczególne zasługi i godność (którą otrzymała od Niego, z Jego łaski). Może więc ona, tak jak inni święci, pośredniczyć w otrzymywaniu przez ludzi dóbr pochodzących od Boga, ale wolno Ją prosić właśnie o pośrednictwo w ich otrzymaniu od Boga, a nie prosić Ją samą o udzielenie tych dóbr. Ponieważ Ona ich nie posiada. Wszystko, co posiada Maryja, i wszystko, czym jest, a raczej kim jest, otrzymała Ona od Boga i Jemu zawdzięcza. Dla wierzącego jest Maryja w kontekście historycznym Siostrą i wzorem chrześcijanki, w porządku duchowym zaś jest Matką, jako źródło zgody ze strony ludzkości na Bożą propozycję zbawienia świata poprzez Wcielenie Chrystusa (stanie się przez odwieczną Osobę Bożą realnie i na całą wieczność człowiekiem) i dzięki temu zapoczątkowanie przez Boga "ery Ducha Świętego" w historii świata. Dzięki Jej woli współpracy, Jej otwartości na Boże działanie i zjednoczeniu woli z wolą Stwórcy, Bóg mógł dokonać dzieła odkupienia (niezależne od nas zaistnienie zasługi Chrystusa, wyjednującej poprzez zbawczą śmierć zbawienie dla ludzi) i zbawienia świata (przyjęcie owoców tego odkupienia i jego konkretna realizacja w życiu konkretnego człowieka; "odkupiłeś nas bowiem bez nas, ale zbawić nas bez nas nie możesz", św. Augustyn). W tym sensie, a także w sensie ciągłej troski i aktywności duchowej na rzecz doskonalenia się Kościoła na ziemi, Maryja może być nazywana Matką tego Kościoła, ponieważ Jej zgoda go zrodziła, a Jej modlitwa go podtrzymuje i wspiera. Nie jest Ona jednak źródłem łaski, ani nie posiada z własnej natury dóbr, których mogłaby udzielać ludziom. Człowiek więc może prosić Ją tylko o pośrednictwo w ich otrzymaniu. Może więc zwracać się do Maryi, tak jak do innych świętych, z prośbą o wstawiennictwo w jakiejś intencji, o wyproszenie danej rzeczy ("rzeczy" w cudzysłowie, powinny to być w pierwszym rzędzie dobra duchowe) u Boga. Może więc katolik modlić się wyłącznie przez Maryję do Boga, nie może i jest niewłaściwe/niestosowne prosić Ją o cokolwiek tak, jakby Ona była źródłem wypraszanej rzeczy, jakby od Niej zależało, czy człowiek owo dobro otrzyma i czy jest słuszne, aby je otrzymał. Maryja nie może (ani nie chce) niczego, na co nie pozwoliłby Bóg.

Kościół więc zabrania wiernym zwracania się wprost o pomoc do świętych, a także do Maryi, wprost, czyli prosić ich samych o udzielenie jakichś łask, dóbr doczesnych lub duchowych. Nie oznacza to jednak, że prośba tak do Maryi, jak i do świętych, brzmiąca np. "Maryjo, proszę o pomoc w takim a takim problemie" lub "św. Faustyno, spraw proszę, abym uwierzyła w miłość Bożą, bo bardzo trudno uwierzyć mi, że Bóg jest dobry lub cokolwiek dla Niego znaczę", jest naganna, niewłaściwa, o ile katolik ma świadomość, że jest to skrót myślowy, a formułując prośby w ten sposób, nie zaprzecza się pośrednictwu tych osób. Duchowość nie jest i nie powinna być legalistyczna, oparta na ścisłych wytycznych i formalizmach. Wszyscy zaangażowani w sprawę wiedzą o co chodzi proszącemu, tak on sam, jak i Bóg, Maryja czy święty, nawet jeśli nie werbalizuje on tego całkiem właściwie albo nie dołącza do każdej modlitwy wykładu z teologii dogmatycznej, wolno mu więc przedstawiać prośby w sposób, który nie wyraża w sposób doskonały intencji, jaką to wyrażenie skrywa. Komunia świętych, czyli więź i współpraca pomiędzy już zbawionymi, a wciąż zbawianymi, bo żyjącymi na ziemi, oparta jest na miłości i nadprzyrodzonej przyjaźni, jeśli więc w ogóle tej więzi nie byłoby, a więc duchowej sympatii i elastyczności wynikającej z przenikania się serc i umysłów (święci w jednym błysku rozpoznają stan ducha proszącego i jego intencje), jakakolwiek prośba pozbawiona byłaby sensu.

Można więc na pytanie postawione w tytule posta odpowiedzieć, że w sensie ścisłym i formalnym nie wolno katolikowi modlić się do Maryi. Wolno mu jednak zanosić prośby do Niej i prosić Ją o pomoc, gdy rozumie on pod tym (choć nie zawsze adekwatnie wyrażając) Jej pośrednictwo i wstawiennictwo, o które właśnie prosi.
Módl się i czyń, co chcesz, bo wszystko, co podyktuje prawdziwa miłość będzie słuszne, nawet jeśli zatańczysz niezgrabnie, zaśpiewasz bez szału czy nie wysłowisz się precyzyjnie, a być może nawet popełnisz błąd w emailu do Boba Dylana, prosząc go o przekazanie nagrody Nobla na rzecz hospicjum, jak zrobiła to niedawno siostra Michaela Rak (tzn. błędy są hipotetyczne, ilustracyjne, zapewne ich nie było).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz