Wiara jest zaufaniem temu, co do czego mam powód wierzyć, że jest prawdziwe. (J.P. Moreland)

Wiara religijna i zabobon są czymś całkowicie różnym. Drugie wypływa z lęku
i jest rodzajem fałszywej nauki. Pierwsze jest ufnością. (L. Wittgenstein)

W sytuacji niepewności poznawczej, w jakiej znajduje się człowiek odnośnie istnienia Boga, bardziej racjonalnym jest
- w świetle posiadanych racji za i przeciw - a także bardziej owocnym społecznie i egzystencjalnie (dla ludzkich zbiorowości,
jak i dla wzrostu moralno-duchowego jednostki) opowiedzieć się za Jego istnieniem i podjąć ryzyko wiary.
Wielkie, wiarygodne i ważkie aksjologicznie idee wymagają bardzo silnych racji, aby mogły zostać odrzucone.
Ateizm nie posiada silnych i spójnych racji podważających teizm (wiarę w osobowego Boga), jest też jednym z najsłabiej filozoficznie
uzasadnionych światopoglądów, tym samym opowiedzenie się za teizmem jawi się jako akt bardziej spójny intelektualnie
i właściwszy moralnie.
(przekonanie własne)

wtorek, 25 grudnia 2018

Autopsja człowieka z Całunu

Poniżej przytaczam fragment Wstępu i ostatni rozdział pt. Wnioski z pracy zbiorowej włoskich uczonych Autopsja człowieka z Całunu (2018), będącej medyczno-sądowym raportem/ekspertyzą wyników badań śladów widocznych na Całunie Turyńskim.

Autorami opracowania są:
Bruno Barberis - profesor fizyki matematycznej na Wydziale Matematyki Uniwersytetu w Turynie, obecny dyrektor Międzynarodowego Centrum Syndonologii (syndonologia to wyodrębniona dziedzina nauki, dotycząca interdyscyplinarnych badań nad Całunem - historia, archeologia, medycyna, botanika, ekspertyza materiałów, informatyka i komputerowa analiza zdjęć, historia sztuki);
Luigi Fabrizio Rodella - profesor anatomii człowieka na Wydziale Nauk Klinicznych i Eksperymentalnych Uniwersytetu w Brescii;
Giovanni Pierucci - emerytowany profesor medycyny sądowej Uniwersytetu w Pawii;
Mauro Labanca - profesor kontraktowy anatomii człowieka na Wydziale Nauk Klinicznych i Eksperymentalnych Uniwersytetu w Brescii;
Alessandra Majorana - profesor zwyczajna patologii stomatologicznej specjalnej na Wydziale Specjalizacji Medyczno-Chirurgicznych, Nauk Radiologicznych i Zdrowia Publicznego Uniwersytetu w Brescii;
Giampiero Farronato - profesor zwyczajny ortodoncji Wydziału Nauk Biomedycznych, Chirurgicznych i Stomatologicznych Uniwersytetu w Mediolanie;
Massimo Boccaletti - dziennikarz, freelancer


Fragment Wstępu:
W niniejszej książce zebrano i poddano krytycznej ocenie informacje dotyczące aspektów anatomicznych, medyczno-sądowych i anatomopatologicznych w odniesieniu do człowieka z Całunu oraz przedstawiono osobiste obserwacje autorów.
Choć w formie popularnonaukowej (i tak treść książki nie jest lekka, analizy są bardzo drobiazgowe i zaopatrzone w tabele wyjaśniające terminologię i systematykę miar antropometrycznych, co czytelnika niecierpliwego i oczekującego krótkich syntez może zmęczyć - przyp. autora bloga), przystępnej dla wszystkich czytelników, zastosowana tu metoda badania jest typową dla analizy anatomicznej i medyczno-sądowej, której poddano - zamiast zwłok - wizerunek utrwalony na płótnie Całunu. Podczas gdy ocena anatomiczna pozwoliła na dyskusję o danych antropometrycznych człowieka z Całunu, to badanie medyczno-sądowe umożliwiło sformułowanie hipotezy na temat przyczyn jego śmierci.
W pierwszej części książki (...) omówione są dane morfologiczne, antropologiczne i antropometryczne, zaś w obrębie zagadnień medyczno-sądowych obraz z Całunu zostaje przyrównany do typowego "diagramu anatomicznego", w medycynie sądowej zwykle użuwanego do opisu zranień cielesnych zarówno człowieka zmarłego, jak i żywego. 
W drugiej części opisano szczegóły różnych obszarów anatomicznych obrazu, rozważając po kolei aspekty morfologiczne i traumatologiczne (...).
Rozdział Wnioski:
Podsumowując, w świetle obiektywnej analizy obrazu z Całunu, jakie są do dyspozycji, potwierdzono i wskazano ex novo aspekty anatomiczne, antropologiczne i medyczno-sądowe, z których wyciągnąć można wnioski dotyczące człowieka z Całunu.
Niniejsze studium pokazało i potwierdziło, że badane płótno owijało zwłoki mężczyzny, który wcześniej doznał obrażeń dwojakiej natury:
1) wielokrotnych stłuczeń rozsianych na szerokim obszarze skóry, licznych zwłaszcza na twarzy, powstałych w wyniku działania ciał tępych oraz najprawdopodobniej po części na skutek upadków;
2) ran otwartych w wyniku działania narzędzi kłutych; raczej powierzchownych, ale licznych.
Śmierć nastąpiła wskutek ukrzyżowania, a więc procesów właściwych tej metodzie, takich jak: asfiksja (zakłócona dynamika oddychania właściwa dla ukrzyżowania) oraz wstrząs, także wielorakiej natury (ortostatyczny; hipowolemiczny, szczególnie krwotoczny; mikrozatorowy; bólowy itd.). Na człowieku z Całunu widoczne jest poważne obrażenie w postaci rany kłuto-ciętej z prawej strony piersi. Jej główne cechy wskazują na naturę pośmiertną tej rany, chociaż nie ostatecznie, gdyż można je interpretować ewentualnie ze wskazaniem na powstanie rany in limine vitae. W takim przypadku bezpośrednie jej konsekwencje mogłyby przyczynić się do zgonu jako "czynnik ostateczny" (masywny krwotok, uszkodzenie narządów wewnętrznych, zator powietrzny itd.). Interpretując pozycję różnych części ciała, zwłaszcza kończyn, unikać należy koncepcji "klinicznych", czyli stosowanych w odniesieniu do ludzi żywych, ale niemających zastosowania do zwłok. W przypadku martwego ciała zwiotczenie mięśni (natychmiastowe zjawisko tanatologiczne) likwiduje wcześniejszy skurcz mięśni, a następujące stężenie (zjawisko skutkowe) na długi czas utrwala strukturę mięśniową w takiej formie, w jakiej się znalazła po zwiotczeniu. Skądinąd pewne ustawienia (np. ręce i brak widoku kciuków) wydają się odzwierciedlać działania ze strony osób specjalnie do tego wyznaczonych i/lub krewnych przygotowujących ciało do złożenia w grobie.
Wnioski te porównać można z "historycznymi" opisami Ewangelii i tradycji chrześcijańskiej, ażeby zweryfikować ich zgodność. W porównaniu z ewangelicznym przekazem o męce Jezusa, obiektywne dane z Całunu okazują się całkowicie zgodne z informacjami o biciu, biczowaniu, nałożeniu korony z cierni, ukrzyżowaniu i uderzeniu włócznią w klatkę piersiową (zgodnie z wcześniejszymi uwagami co do kolejności chronologicznej).
Tak samo chrześcijańska tradycja dotycząca upadków pod ciężarem krzyża (a przynajmniej patibulum <pozioma belka - przyp. autora bloga>) w czasie wchodzenia na Golgotę zgadza się z zespołem stłuczeń twarzy i kolan. Obraz ran powstałych przy upadku sugeruje ewentualność wystąpienia niezwykle silnych uderzeń w klatkę piersiową wraz z deformacją w kierunku przednio-tylnym nawet całej klatki piersiowej. Wypływa z tego możliwość lub wręcz prawdopodobieństwo częściowego rozdarcia ściany aorty (w miejscu jej cieśni), które dopełniło się w całości w drugim momencie (dwuetapowe uszkodzenie) poprzez otwarcie otaczającej ją błony surowiczej, co zaskutkowało masywnym krwotokiem w jamach opłucnych (krwiak opłucnej) i bardzo szybką śmiercią w następstwie wstrząsu hipowolemicznego, krwotocznego. Jako, że dobrze znany jest charakterystyczny przeszywający ból towarzyszący rozdarciu błon surowiczych, przedstawiona rekonstrukcja okazuje się zgodna z przekazem Ewangelii o śmierci Jezusa: "zawołał donośnym głosem i oddał ducha" (Mt 27,50); "zawołał donośnym głosem" (Łk 23,46). W tym kontekście obiektywne dane wynikające z analizy Całunu harmonizują z pośmiertną naturą ciosu zadanego włócznią, o którym pisał Jan: "Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok, a natychmiast wypłynęła krew i woda" (J 19,33-34).
Niniejsze obiektywne wnioski prowadzą do uznania za niezwykle prawdopodobne, że w płótno Całunu owinięte było martwe ciało Jezusa z Nazaretu, postaci historycznej, o którego losach opowiadają nie tylko Ewangelie, ale także niektórzy rzymscy historycy z I w. Jednak sposób, w jaki na płótnie pojawiło odbicie Jego obrazu, pozostaje - i może na długo jeszcze pozostanie - jedną z nierozwikłanych tajemnic Całunu.
Autorzy w przyjętej metodzie postanowili zbadać Całun tylko pod kątem śladów zwłok na płótnie (anatomopatologicznym, morfologicznym i hematologicznym <podają również grupę krwi AB>), nie zajmując się tym, co należy do kompetencji specjalistów innych dziedzin (pyłki, ślady ziemi, rodzaj splotu materiału, datowanie wieku, trójwymiarowość obrazu itd.). Należy uznać to za pozytywne, w przeciwnym wypadku powstają bestsellery w rodzaju Kod Leonarda da Vinci Dana Browna, pisarza beletrystycznego, który nagle stał się archeologiem, historykiem, specjalistą od języków starożytnych itd. Wiedzę całościową oraz dotyczącą wyników badań nad innymi aspektami Całunu przytaczają szeroko inne książki, których tytuły podaję w najstarszym poście na tym blogu, dotyczącym Całunu Turyńskiego, wraz ze wzmiankami o ich autorach. Tutaj chciałem podzielić się wnioskami z najnowszej książki dotyczącej badań nad Całunem. Treść książki, zgodnie z wcześniejszymi analizami innych autorów, nie pozostawia wątpliwości, że wizerunek na Płótnie nie jest obrazem-malowidłem naniesionym na niego w sposób sztuczny, artystyczny. Nawet jeśli ktoś chciałby przyjąć hipotezę płótna-falsyfikatu (co jest prawie niewykonalne w świetle wyników badań interdyscyplinarnych), musi uznać jednocześnie, że ewentualne fałszerstwo nie odbyło się przez namalowanie wizerunku ukrzyżowanej osoby, ale że w płótno rzeczywiście musiały być zawinięte zwłoki zmarłego krótką chwilę przed tym mężczyzny, którego śmierć nastąpiła poprzez zadanie takich samych ran, jakie pociągało za sobą rzymskie ukrzyżowanie (nie jest możliwe wywołanie owych śladów poprzez naniesienie, ani nie istniała taka wiedza anatomiczna w XIII i XIV wieku, której ewentualny fałszerz, wyprzedzający znacznie swoją epokę, musiałby być dodatkowo wybitnym znawcą). Trzeba też pamiętać, że ewentualna ofiara, której śmierć miała posłużyć fałszerzowi do stworzenia wizerunku, nie mogłaby umrzeć po prostu od jakiegoś ciosu czy uduszenia, a później zadano jej różnego typu rany dla upozorowania ewangelicznego Ukrzyżowania. Musiałaby ona być torturowana za życia w taki sposób, aby pozostawić ok. 120 ran od samego biczowania (prof. G. Fanti doliczył się 370 ran, a mówi o 600 możliwych), ok. 70 ran kłutych na głowie (od korony cierniowej), rany twarzy, deformację nosa, mocno obtarte krwawo ramię i plecy od niesienia patibulum itd. Przyczyna śmierci była złożona i składały się na nią, jak piszą autorzy: asfiksja (zakłócona dynamika oddychania właściwa dla ukrzyżowania) oraz wstrząs, także wielorakiej natury (ortostatyczny; hipowolemiczny, szczególnie krwotoczny; mikrozatorowy; bólowy itd.). Ewentualna ofiara fałszerza-geniusza (o skali geniuszu, który byłby konieczny do wytworzenia w tamtym czasie wizerunku choćby częściowo zbliżonego do Całunu, a którego nie udało się nikomu zadowalająco odtworzyć w czasach obecnych, pisze w osobnym rozdziale swojej książki Całun. Kwestia wciąż otwarta prof. Bruno Barberis, współautor także obecnych badań, które opisuję w tym poście) poza zniesieniem powyższych tortur, musiałaby więc umrzeć jeszcze w ten sposób*. Jak prawdopodobne jest to, że jakiś wybitny lekarz-geniusz z XIII-XIV wieku miałby dokonać tego rodzaju zbrodni, aby stworzyć wizerunek Ukrzyżowanego, który nie przyniesie mu ani pieniędzy, ani sławy (z definicji autor falsyfikatu musiał być anonimowy), do tego nie mając pewności, że będzie on przedmiotem czci w Kościele i zostanie uznany za autentyczny, pozostawiam czytelnikowi tej notki (i jednocześnie zachęcam do lektury chociaż jednej z książek całościowo przedstawiającej stan badań nad Całunem, co zilustruje w szerszej skali jak hipoteza fałszerza jest nieprawdopodobna).

*O przyczynie śmierci pisze też krótko w wywiadzie dla WP prof. Idzi Panic: - Na podstawie badań wiemy, że nastąpiło pęknięcie serca z powodu niedotlenienia płuc. Organizm był tak wyczerpany wcześniejszymi biczowaniem i całą tą drogą, aż pękały pęcherzyki płucne. To jest potworna śmierć. Tak jakby połączenie rozrywanego serca z męką topielca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz