Wiara jest zaufaniem temu, co do czego mam powód wierzyć, że jest prawdziwe. (J.P. Moreland)

Wiara religijna i zabobon są czymś całkowicie różnym. Drugie wypływa z lęku
i jest rodzajem fałszywej nauki. Pierwsze jest ufnością. (L. Wittgenstein)

W sytuacji niepewności poznawczej, w jakiej znajduje się człowiek odnośnie istnienia Boga, bardziej racjonalnym jest
- w świetle posiadanych racji za i przeciw - a także bardziej owocnym społecznie i egzystencjalnie (dla ludzkich zbiorowości,
jak i dla wzrostu moralno-duchowego jednostki) opowiedzieć się za Jego istnieniem i podjąć ryzyko wiary.
Wielkie, wiarygodne i ważkie aksjologicznie idee wymagają bardzo silnych racji, aby mogły zostać odrzucone.
Ateizm nie posiada silnych i spójnych racji podważających teizm (wiarę w osobowego Boga), jest też jednym z najsłabiej filozoficznie
uzasadnionych światopoglądów, tym samym opowiedzenie się za teizmem jawi się jako akt bardziej spójny intelektualnie
i właściwszy moralnie.
(przekonanie własne)

niedziela, 16 września 2018

Argument z doświadczeń mistycznych - kilka uwag

W klasycznych argumentach za istnieniem Boga występuje argument z doświadczenia religijnego/mistycznego. Wskazuje się, że szlachetne jednostki o wysokim statusie moralnym, takie jak święci Kościołów chrześcijańskich, założyciele zakonów i reformatorzy religijno-społeczni, na przestrzeni wieków doświadczali bliskiej zażyłości z Bogiem i miało u nich miejsce realne, choć przebiegające w wymiarze duchowym, przemieniające zjednoczenie z Nim (sprawę doświadczenia religijnego w innych religiach chciałbym na razie odsunąć na bok). Jest to słuszny argument.

Przeciwko niemu wysuwa się czasem głosy ze strony ateistycznej, że jest to argument słaby, kruchy, oparty bowiem na subiektywnym doświadczeniu kogoś, kto może źle interpretować swoje przeżycia psychiczne. Drugim zarzutem jest ten, że doświadczenia te nie są powszechne, doznaje je jedna osoba, a inne nie, w takim razie trzeba doszukiwać się w nich przeżyć wyłącznie psychicznych, bowiem gdyby Bóg obiektywnie istniał, dostęp do Niego powinien mieć każdy, kto by tego chciał.

Zarzuty te same wydają się być bardzo kruche, opierają się bowiem na dowolnych lub nieuzasadnionych wnioskach.

Jeśli chodzi o pierwszy zarzut, to w teologii rozróżnia się doświadczenie religijne, możliwe także w innych religiach, a nie wykraczające mocno poza granice natury i naturalne władze człowieka (takie jak metafizyczne zdumienie, rodzaj głębokiego poznania jakiegoś aspektu rzeczywistości, nie poprzez "oświecenie" dane z "góry", ale poprzez naturalne władze rozumu/umysłu, zainspirowanego wiarą i poszukiwaniem prawdy czy na podłożu np. ascezy i oczyszczenia/uwrażliwienia percepcji na tę samą, dostępną zmysłom rzeczywistość, która teraz jawi się w sposób bogatszy, jako szersza, głębsza, posiadająca więcej aspektów i wymiarów), od doświadczenia mistycznego, które jest udziałem nielicznych i w sposób konieczny zawiera elementy nadprzyrodzone, nieosiągalne naturalnymi siłami i technikami, a dane z "góry", poprzez łaskę (łaska to w teologii czynnik nadprzyrodzony, sposób udzielania się Boga duszy, często utożsamiany wprost z osobą Ducha Świętego, zamieszkującego i wywołującego określone skutki w duszy).
Są to więc jakby dwa oddzielne sposoby doświadczania sfery nad-naturalnej. Jedna, która wychodzi ku nad-przyrodzoności siłami naturalnymi, poprzez moralną czystość i duchowe zaangażowanie rozumu i woli w służbie odkrywania prawdy, druga poprzez czujną i pełną pokory bierność tych władz, zaangażowanych jednak po ludzku w tę służbę, które Bóg wypełnia w sposób nadprzyrodzony treściami i jakościami wykraczającymi poza porządek natury. Innymi słowy, prawdziwa mistyka to darmowe udzielenie się człowiekowi, zazwyczaj jego duchowym władzom (choć czasami także ciału i zmysłom), przez Boga, dopuszczenie człowieka do doświadczenia Jego własnej, niestworzonej natury, a czasami tylko udzielenie mu nadprzyrodzonych darów, takich jak poznanie przyszłości (proroctwo), poznanie natury ostatecznej rzeczywistości (nieba, piekła, stanu przejściowego), poznanie prawdy o duchowych początkach człowieka i jego ostatecznym przeznaczeniu, wykraczające poza zdolności rozumu. Stygmaty lub czynienie cudów (nie jest to "umiejętność", bo człowiek tylko pośredniczy w cudzie, którego bezpośrednim sprawcą jest sam Bóg; pośredniczy jako wypraszający go, cud dokonuje się za jego wstawiennictwem, za "jego sprawą") są z natury zjawiskami nadprzyrodzonymi i często towarzyszą im zjawiska mistyczne, nie pociągają ich jednak w sposób konieczny za sobą. Można pomyśleć osobę obdarzoną stygmatami, której Bóg nie udzielałby żadnych innych darów duchowych (choć zazwyczaj istnieją, ponieważ mijałoby się to celem) i w takim wypadku o mistyce trudno byłoby mówić.

Jeśli sprawa ma się w ten sposób, to trudno utrzymać pierwszy zarzut utożsamiający doświadczenia mistyczne z psychicznymi przeżyciami, interpretowanymi "górnolotnie". Doświadczenia religijne są podatne na błędy, przechodzą przez "filtr" naturalnych władz, takich jak rozum i wola, i jeśli nie są one dostatecznie oczyszczone (te władze; jeśli są np. zbyt mocno uwikłane w pożądliwość/zmysłowość lub obarczone zbyt wieloma błędami poznawczymi, na skutek przyjęcia różnych błędnych założeń i filozofii), jeśli nie są osadzone w kontekście duchowej drogi i dyscypliny wewnętrznej danej osoby (nie są zaangażowane w rozwój cnót, czyli sprawności-ku-dobru o trwałym charakterze), mogą prowadzić do błędnych wniosków i rezultatów, mogą dawać zniekształcone poznanie rzeczywistości.
Nie dotyczy to jednak doświadczeń mistycznych, w których rola człowieka jest niewielka, jednym z kryteriów bowiem ich autentyczności jest bierność władz zmysłowych i umysłowych człowieka. Nie można się o nie starać i próbować ich wywoływać z tego prostego powodu, że ich źródłem jest Bóg i Jego wolna decyzja o tym, komu udzieli poznania Siebie i duchowej rzeczywistości, do której nie ma dostępu naturalnymi środkami. Bóg jest Duchem, Pełnią niestworzonego i niematerialnego życia, a do tego Osobą, nie Obiektem w przyrodzie, o którym Gagarin miał rzekomo powiedzieć, że Go nie widział podczas podróży w kosmosie. Nie można nic o Nim wiedzieć, jeśli On sam tego poznania nie udzieli, Jego natura bowiem nie współgra z naturą wszechświata, którego jest źródłem i przyczyną, nie na zasadzie wyłaniania się świata z Niego (bo wtedy nosiłby on jakieś podobieństwo, a nawet pokrewieństwo), ale wolnej decyzji. Jeśli Bóg "otwiera" bio-psychiczną strukturę człowieka, poszerzając i uzdalniając go w ten sposób do poznania Siebie, rzeczywistości bezpośrednio nieprzystającej do natury jego przyrodzonych władz i struktury materialnego wszechświata, to jest to właśnie mistyka. Jest ona przekraczaniem władz i zdolności przynależnych z natury człowiekowi z inicjatywy Boga, jako dobrowolnie udzielającego swojego boskiego życia i swojej natury ludzkiej duszy.

Kościół katolicki ma wiele kryteriów pozwalających ustalić naturę doświadczenia religijnego/mistycznego. Na ich podstawie starannie i cierpliwie (czasami trwa to kilkadziesiąt lat lub dłużej) weryfikuje naturę tych doświadczeń i w większości je odrzuca (jako mistyczne, czyli nad-przyrodzone; jako religijne mogą zachować swoją ważność i posiadać wartość, nie od razu muszą być tym samym fałszywe i spreparowane). O tych, które zostają, można mieć pewność, że zostały przebadane bardzo starannie i w świetle całej wiedzy teologicznej, oraz przeanalizowanego czynnika ludzkiego, ich wiarygodność jako nadprzyrodzonych jest bardzo wysoka. Jakie to są kryteria można dowiedzieć się badając zagadnienie bliżej, w tym wpisie nie chciałbym tego robić.
Zarzut "uwznioślania" psychicznych/emocjonalnych przeżyć może dotyczyć więc doświadczeń religijnych (choć nie musi; żeby wykazać ich nieautentyczność, czyli brak związku z prawdziwym poznaniem, trzeba się postarać, a nie tylko zadeklarować swój sceptycyzm wobec nich), nie dotyka jednak prawdziwej mistyki, której naturą jest bierne doświadczenie rzeczywistości Bożej, z inicjatywy Dawcy, któremu człowiek z powodu "przepaści ontologicznej" (różnicy natur) nic nie jest w stanie wykraść.

Drugi zarzut, odnoszący się do nie-powszechności takich przeżyć, do ich nieliczności, wynika z nieuzasadnionego założenia, że Bóg, gdyby obiektywnie istniał, byłby równie obiektywnie dostępny wszystkim. Takie myślenie jest możliwe, gdy postrzega się Boga jako Obiekt w naturze (o jakichś silniejszych mocach i władzach, dostępny zaawansowanym instrumentom, ale nie jakościowo odmienny od świata materialnego) lub jako nierozumne Bóstwo, które nie ma woli ani samoświadomości. Jeśli Bóg jest Osobą, jeśli jest rozumnym i wolnym Duchem, o niestworzonej i niematerialnej naturze, przekraczającej całkowicie naturę świata materialnego, a więc i ludzkie władze, dążenia i możliwości, to nie ma powodu, dla którego miałby być On podległy komukolwiek, dostępny "na życzenie". Trudno znaleźć nawet jeden powód, dla którego Bóg miałby się udostępniać każdemu, kto tego chce. Można powiedzieć, że takim powodem mogłaby być sprawiedliwość - jeśli jest sprawiedliwy, będzie traktował wszystkich równo i nie będzie dawał jednym większych przywilejów niż innym. Jest to jednak niesłuszne. Motywacja przecież ludzi może być różna: ateista, który gardzi wartościami chrześcijańskimi i nie ma szacunku do wierzących wszelkiej maści (mając ich za upośledzonych umysłowo), może żądać doświadczalnego poznania Boga, aby nie umknęło mu nic z poznania rzeczywistości, na którą być może składa się istnienie Boga (nie szuka Boga dla Niego samego, ani z powodu czci dla Niego). Wierzący-katolik może żądać tego samego, pomimo iż krzywdzi i zwalcza inaczej wierzących lub prowadzi niemoralne życie. Oboje jednak nie zasługują na takie poznanie z powodu wyraźnych moralnych braków (nie licząc tego, że w przypadku ateisty dostęp do Boga otwiera otwartość na Jego istnienie, wiara w Niego; udzielenie się człowiekowi odrzucającego Go lub nie szanującego wartości religijnych/duchowych byłoby przemocą ze strony Boga). Może też Bóg nie chcieć udzielać takiego doświadczenia wszystkim z tego powodu, że jest ono przemieniające i powoduje konkretne skutki w duszy. Doznając go ludzie porzucaliby swoje zajęcia i przynajmniej wielu z nich chciałoby prowadzić życie wyłącznie kontemplacyjne - kierowcy autobusów porzucaliby swój zawód, podobnie lekarze, nauczyciele, działacze charytatywni i ludzie sortujący ziemniaki w hurtowniach czy piekarze. Cały mechanizm społecznego funkcjonowania zostałby głęboko zaburzony. Bóg mógłby tego nie chcieć i jest to wystarczający, a przy tym bardzo prawdopodobny powód, że nie udziela doświadczenia mistycznego powszechnie.

Z całej teologii chrześcijańskiej, łącznie z Biblią, da się wyciągnąć uprawomocniony wniosek, że Bóg dobiera sobie przyjaciół. Najpewniej nie odrzuci nikogo, kto Go szuka i pragnie głębiej poznać, jednak całe dzieje biblijne pokazują, że na przestrzeni wieków wybierał On spośród ludzi jednostki, które obdarzał szczególnymi przywilejami. Zazwyczaj służyły one wspólnotom, z których dana jednostka się wywodziła - byli to przywódcy duchowi (np. Mojżesz), prorocy, kapłani, apostołowie itd. Ale były to też osoby, których wybraniu nie towarzyszyło posłanie do ludzi lub obdarowanie ich szczególnymi umiejętnościami, które ułatwiłyby życie pozostałym członkom wspólnoty lub społeczeństwa, jak miało to na przykład miejsce (i wciąż ma) w przypadku niektórych świętych chrześcijańskich. Udzielał On tym ludziom szczególnych darów i głębszego poznania Siebie, aby zbliżyć ich do siebie i wzmóc w nich większą miłość do Niego. Dlaczego wybierał on dane osoby i dlaczego mogły one jeszcze po tej stronie życia doświadczać w sposób bardziej bezpośredni i intensywniejszy natury świata duchowego i bliskości Boga, wie tylko On. Jest On źródłem praw, dawcą życia i szczęścia (jeśli chciałby obdarzać nimi w sposób stopniowalny, nierówny, miałby do tego prawo) i posiada przymiot wszechwiedzy, nie można wykazać Mu, że myli się, popełnia błędy lub że większym dobrem byłoby, gdyby postąpił inaczej. Postępuje On tak, jak chce i możemy ufać, że Jego postanowienia są mądre, słuszne i dobre.
Z tego powodu, że Bóg jest Osobą, że posiada wiedzę niedostępną innym i że może decydować o losach stworzonego przez siebie świata wynika, że może On udzielać dóbr, w tym mistycznych doświadczeń, komu chce i w sposób, jaki uzna za słuszny i dla tej osoby pożyteczny. Nie można od Niego wymagać, a już na pewno nieuzasadnione jest żądać, aby udzielał On siebie wszystkim i to "na życzenie", zwłaszcza nieuzasadnione staje się to w przypadku osób zaprzeczających Jego istnieniu lub odrzucających zasady i prawa, jakie wpisał w życie i losy ludzi. Można oczekiwać, że nie odmówi On swojej bliskości nikomu, kto jej pragnie i tak ukierunkowuje swoje życie, aby jej szukać i otrzymać jej dar, ale nie musi to oznaczać, że przybierze ona charakter mistycznych doświadczeń, ponieważ Bóg może mieć powód, aby ich nie udzielać danej osobie i chcieć w inny sposób przejawiać się w jej życiu i duszy. Może On mieć powody, aby obdarzać takim doświadczeniem wybrane osoby oraz aby w tym lub w przyszłym życiu mieć niektóre z nich bliżej siebie. Nie można wykazać Mu, że się myli lub że postępuje niewłaściwie, nie można nawet wykazać, że posiadanie doświadczeń mistycznych byłoby zawsze pożyteczne dla wszystkich ludzi lub życia społeczeństw, dlatego argument, że gdyby istniał Bóg, musiałby być On dostępny wszystkim z racji sprawiedliwości lub pożyteczności takich doświadczeń, pozostaje chybiony.

Argument z doświadczenia mistycznego pozostaje spójny i poprawny. Nie jest dowodem w sensie nauk ścisłych, bo nie musi takim być (dlatego jest argumentem, a nie dowodem), ale jeśli dotyczy prawdziwej mistyki, a nie emocjonalnych przeżyć, to w sposób uzasadniony wskazuje na możliwość i prawdopodobieństwo istnienia duchowej, zewnętrznej wobec osoby doświadczającej stanów mistycznych, rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz