Wiara jest zaufaniem temu, co do czego mam powód wierzyć, że jest prawdziwe. (J.P. Moreland)

Wiara religijna i zabobon są czymś całkowicie różnym. Drugie wypływa z lęku
i jest rodzajem fałszywej nauki. Pierwsze jest ufnością. (L. Wittgenstein)

W sytuacji niepewności poznawczej, w jakiej znajduje się człowiek odnośnie istnienia Boga, bardziej racjonalnym jest
- w świetle posiadanych racji za i przeciw - a także bardziej owocnym społecznie i egzystencjalnie (dla ludzkich zbiorowości,
jak i dla wzrostu moralno-duchowego jednostki) opowiedzieć się za Jego istnieniem i podjąć ryzyko wiary.
Wielkie, wiarygodne i ważkie aksjologicznie idee wymagają bardzo silnych racji, aby mogły zostać odrzucone.
Ateizm nie posiada silnych i spójnych racji podważających teizm (wiarę w osobowego Boga), jest też jednym z najsłabiej filozoficznie
uzasadnionych światopoglądów, tym samym opowiedzenie się za teizmem jawi się jako akt bardziej spójny intelektualnie
i właściwszy moralnie.
(przekonanie własne)

wtorek, 2 lutego 2021

Całun Turyński i matematyka

Poniżej przedstawiam rozdział z książki Całun. Kwestia wciąż otwarta (Barberis, Boccaletti), w której autorzy przedstawiają matematyczny rachunek prawdopodobieństwa dotyczący związków (lub ich braku) Płótna z osobą Jezusa Chrystusa.

 

Jakie jest prawdopodobieństwo, że...?

Dla większości ludzi "autentyczność" Całunu oznacza, że jest to Płótno pogrzebowe, którym owinięty był Jezus. Inaczej, że Człowiek z Całunu i Jezus z Nazaretu to ta sama osoba. Trudno jest to wykazać, gdyż trzeba zidentyfikować człowieka, który pozostawił swój wizerunek odbity na Płótnie. Po raz pierwszy w sposób poważny i obiektywny próbowano się zmierzyć z tym problemem dopiero w minionym wieku. W przeszłości nie poddawano nigdy w wątpliwość, że owym "Człowiekiem" jest Jezus. Pierwszym, który podjął próbę identyfikacji osoby z odbicia, był wybitny biolog i zoolog francuski Yves Delage, którego badania nad Całunem zostały już zaprezentowane z rozdziale trzecim. W roku 1972 francuski inżynier Paul de Gail dopracował spostrzeżenia Delage'a, komentowane w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych przez Tina Zeulego, profesora Mechaniki Analitycznej na Uniwersytecie Turyńskim, dodatkowo rozwinięte w latach dziewięćdziesiątych przez jednego z autorów niniejszego opracowania.

Aby rozpocząć taką pracę, niezbędne jest przyjęcie hipotezy roboczej. Można sprowadzić problem identyfikacji Człowieka z Całunu do bardziej prostego: zbadać naukowo i ilościowo, czy i w jakim stopniu wiarygodne jest porównanie go z Jezusem. Operacja oczywiście wykonalna, pod warunkiem, że męka, ukrzyżowanie i złożenie do grobu Jezusa zostały szczegółowo opisane w czterech Ewangeliach kanonicznych (Mateusz, Marek, Łukasz, Jan) i w niektórych tak zwanych "apokryfach". Kiedy czytamy opisy wykonane przez ewangelistów (Mt 26,36-28,15; Mk 14,32-16,8; Łk 22,39-24,12; J 18,1-20,18), dostrzegamy idealną zgodność z charakterystycznymi znakami z odbicia całunowego. Ale czy jest to wystarczające? Weryfikacja ma bowiem wartość tylko wtedy, kiedy oparta jest na rozważaniach obiektywnych, wolnych od jakiejkolwiek hipotezy a priori. Chcąc zweryfikować, jak dalece wiarygodne jest stwierdzenie, że Człowiek z Całunu i Jezus to ta sama osoba, odwołano się do rachunku prawdopodobieństwa. To dział matematyki, który oblicza stopień wiarygodności wystąpienia danego zdarzenia. W sposób szczególny używa się go w tak zwanych "naukach stosowanych" przy ocenie nie tylko ilościowej, ale również jakościowej zjawisk. Bada ona, w jakim stopniu wiarygodna jest dana teoria, szereg przypuszczeń, wystąpienie określonego wydarzenia itp. Wyliczenie nie ma na celu określenia, czy coś jest prawdą czy fałszem, lecz określenie stopnia prawdopodobieństwa wyrażonego w liczbie pomiędzy 0 a 1, gdzie prawdopodobieństwo 0 wyraża niemożliwość, a prawdopodobieństwo 1 pewność. Zatem im wartość prawdopodobieństwa określonego zdarzenia jest bliższa 1, tym jest ono bardziej prawdopodobne, im bliższa 0, tym bardziej zdarzenie jest nieprawdopodobne. I tak, jeśli podrzucimy do góry monetę, to istnieje 1 prawdopodobieństwo na 2, że wyjdzie reszka. W tym przypadku mówi się, że prawdopodobieństwo wynosi 1 na 2 i wyraża się liczbą 1/2, bądź też przez stosunek między liczbą przypadków sprzyjających i przypadków możliwych. Jeśli natomiast rzucimy kostką do gry, mamy 1 prawdopodobieństwo na 6, że wyrzucimy trzy oczka. W tym przypadku mamy prawdopodobieństwo 1 na 6 wyrażone w postaci 1/6. Jeżeli podrzucimy monetę i jednocześnie rzucimy kostkę, to prawdopodobieństwo, że otrzymamy w tym samym rzucie "reszkę" i trzy oczka, jest 1/2 do 1/6, czyli 1/2 x 1/6 daje 1/12. Trzeba zaznaczyć, że prawdopodobieństwo równoczesnego otrzymania tych dwóch przypadków składa się ze złożenia poszczególnych prawdopodobieństw tylko wtedy, kiedy dwa wydarzenia będą niezależne, czyli kiedy wzajemnie na siebie nie oddziałują. Jeśli w rzucie kostką chcemy przewidzieć, ile razy wyrzucimy trzy oczka, rzucając kostką 300 razy, trzeba pomnożyć prawdopodobieństwo otrzymania "trzy" przez liczbę rzutów. Uzyskamy w ten sposób następujące obliczenie: 1/6 x 300 = 50. Przy czym wartość ta będzie obrazem "największego prawdopodobieństwa" i przedstawia najbardziej prawdopodobną liczbę wyrzuceń 3 na 300 rzutów.

Rozważania te można zastosować do Płótna w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy Człowiek z Całunu i Jezus to ta sama osoba. Aby oszacować to prawdopodobieństwo, trzeba określić najważniejsze cechy wspólne dla obu (pamiętając, że muszą być od siebie niezależne). Analogicznie do cytowanych wyżej przykładów wyrażać się ono będzie poprzez stosunek pomiędzy liczbą przedstawiającą najbardziej prawdopodobne oszacowanie przypadków sprzyjających (tzn. wszystkich ukrzyżowanych, którzy mogli posiadać takie cechy) a liczbą całkowitą wszystkich przypadków możliwych (w naszym przypadku wszystkich tych, którzy zostali ukrzyżowani). Weźmy teraz pod uwagę siedem szczególnych znaczących charakterystyk Człowieka z Całunu, wydedukowanych z obrazu całunowego i jednocześnie obecnych w narracjach ewangelicznych.

Owinięcie ciała zmarłego w pogrzebowe płótno

Praktyka stosowana w starożytności bardzo rzadko. W większości przypadków ciała ukrzyżowanych zostawiano na krzyżu na pastwę dzikich zwierząt lub co najwyżej, grzebano je we wspólnych grobach. Tutaj musimy jednak wziąć pod uwagę fakt, że historia ukazuje przede wszystkim przypadki masowych ukrzyżowań. Możemy założyć, że jeden na stu ukrzyżowanych doczekał się normalnego pochówku, a więc przyporządkować temu wydarzeniu prawdopodobieństwo 1/100. Również Jezus po ukrzyżowaniu został owinięty w płótno (zakupione przez Józefa z Arymatei, zamożnego członka Sanhedrynu), a następnie złożony w wykutym w skale grobie.

Rany na głowie

Na głowie Człowieka z Całunu znajdują się rany spowodowane włożeniem "czapy" z kolcami. Ten fakt jest naprawdę wyjątkowy i nie istnieją żadne dokumenty, które potwierdzałyby ten zwyczaj bądź to u Rzymian, bądź też gdzie indziej. Ponadto prawdopodobieństwo tego wydarzenia jest bardzo niskie; ograniczmy się jednak do prawdopodobieństwa wynoszącego 1/5000. Także Jezusowi, zanim został ukrzyżowany, aby Go wyszydzić, nałożono koronę cierniową.

Ślady krwi z ran tylnej części głowy od korony cierniowej
oraz częściowo barku i pleców od flagrum (bicza zakończonego metalowymi kulkami,
haczykami lub kośćmi, które rozrywały skórę i wyrywały fragmenty ciała).

Niesienie krzyża

Człowiek z Całunu niósł na ramionach ciężki przedmiot, który wywołał dwa rozległe obtarcia. Mógł być nim jedynie krzyż, do którego został przybity. Dokładniej, jego poziome ramię, zwane patibulum, zgodnie z rzymskim zwyczajem. Skazaniec nie zawsze niósł krzyż. Przy egzekucjach masowych krzyżowano często do drzew lub przypadkowych krzyży. Możemy jednak przypisać temu wydarzeniu prawdopodobieństwo 1/2. Jezus także podczas drogi na Kalwarię niósł krzyż, do którego został przybity.

Ukrzyżowanie gwoździami

Człowiek z Całunu został przybity do krzyża gwoździami. Działo się tak raczej wyłącznie w oficjalnych egzekucjach, albo przynajmniej egzekucjach wykonanych z użyciem patibulum i stipes (tzn. pionowego pala, do którego przymocowywano poziome ramię). Logiczne wydaje się przypuszczenie, że w przypadku masowych ukrzyżowań oraz tych egzekucji, gdzie posługiwano się drzewami i przypadkowymi krzyżami, skazani mieli ręce i nogi przywiązane sznurami (sposób tak samo udokumentowany, jak praktyka gwoździ). Możemy zatem przypisać temu wydarzeniu prawdopodobieństwo 1/2. Jezus także został przybity gwoździami do krzyża.

Fragment szkieletu ukrzyżowanego imieniem Jehohanania, znaleziony w roku 1968
w dzielnicy Gi'wat ha-Mitwar w Jerozolimie. Stopy ukrzyżowanego były przybite
do krzyża jed­nym gwoździem, przechodzącym przez kość piętową.

Rana w klatce piersiowej

Człowiek z Całunu ma dużą ranę ciętą po prawej stronie klatki piersiowej, która została zadana po jego śmierci. Nie ma natomiast połamanych nóg. Jest to fakt raczej rzadki, zazwyczaj stosowano praktykę łamania nóg ukrzyżowanym. Stosowano ją w celu przyspieszenia ich śmierci (tzw. crurifragium), kiedy z jakiegoś powodu trzeba było wcześniej zakończyć egzekucję. Możemy więc temu wydarzeniu przyporządkować prawdopodobieństwo 1/10. Jezus także, już po śmierci, miał przebitą włócznią klatkę piersiową i nie łamano mu nóg.

Największa plama krwi na Całunie, pochodząca z rany boku.
Samo miejsce rany jest zasłonięte łatą, naszytą w ramach reperacji po pożarze
(łaty naszyto po obu stronach, ponieważ płótno było kilkukrotnie złożone
w metalowym relikwiarzu i wypalone miejsca rozłożyły się równomiernie,
na całym płótnie.

Pośpieszny i prowizoryczny pogrzeb

Zaraz po zdjęciu z krzyża Człowiek z Całunu został owinięty w płótno, nie umyto go ani nie namaszczono. Ten fakt kłóci się ze zwyczajami tamtej epoki. Najwyraźniej chodzi tu o przypadek szczególny pod wpływem jakichś czynników zewnętrznych, które skłoniły do pospiesznego, być może chwilowego, pochówku w oczekiwaniu na właściwy pogrzeb. Mimo to niektóre wonności, jak na przykład aloes i mirra, zostały umieszczone w płótnie, co potwierdzają badania. Rzadkość tego zdarzenia słusznie prowadzi do przyporządkowania mu prawdopodobieństwa 1/20. Także Jezus zaraz po zdjęciu z krzyża został owinięty w płótno i złożony do grobu z powodu zbliżającego się szabatu, podczas którego nie można było wykonywać żadnej pracy fizycznej. Przyniesione przez Nikodema mieszanka mirry i aloesu spełniała jedynie funkcję antyseptyczną i przeciwgnilną. Właściwy pochówek miały dopełnić kobiety dwa dni później.

Krótkie przebywanie ciała zmarłego w płótnie

Człowiek z Całunu pozostawał w płótnie przez krótki czas. Istotnie, aby powstał wizerunek, który dostrzegamy, ciało zmarłego musiało przebywać w płótnie przez co najmniej 24 godziny. Jednocześnie, aby raz powstały wizerunek nie uległ zniszczeniu w wyniku procesu rozkładu, konieczne było, aby ciało pozostało wewnątrz płótna nie dłużej niż przez 2-3 dni. Fakt ten zaskakuje, ponieważ jest całkowicie nielogiczne umieszczanie zwłok w płótnie pogrzebowym (fakt nie tak znowu powszechny w starożytności), aby później wchodzić do grobu i wynosić je stamtąd po tak długim czasie. Możemy więc przyporządkować temu zdarzeniu prawdopodobieństwo 1/500. Również Jezus został, zaraz po zdjęciu z krzyża, owinięty w płótno i po pewnym czasie, nie dłuższym niż 40 godzin, w grobie, strzeżonym przez straże, odnaleziono tylko pogrzebowe płótno, podczas gdy ciała już tam nie było.

Prawdopodobieństwo złożone

W jakim stopniu jest prawdopodobne, aby tych 7 zdarzeń miało miejsce jednocześnie, bądź też żeby wszystkie te cechy wystąpiły w tym samym czasie u tego samego człowieka, poddanego ukrzyżowaniu?  Biorąc pod uwagę, że wymienione zdarzenia są wyraźnie od siebie niezależne, oraz to, co zauważyliśmy wcześniej, otrzymujemy prawdopodobieństwo złożone, składające się z 7 pojedynczych. Zatem:


Otrzymany wynik oznacza, że na 200 miliardów ewentualnych ukrzyżowań mógł istnieć tylko jeden przypadek, posiadający posiadane przez nas siedem cech Człowieka z Całunu.

Aby uzupełnić to rozważanie, obliczmy teraz "wartość najwyższego prawdopodobieństwa". Chcąc tego dokonać, trzeba obliczyć liczbę ludzi, którzy zostali ukrzyżowani od pojawienia się człowieka na Ziemi aż do dnia dzisiejszego. Takie obliczenie wcale nie jest łatwe, lecz do naszych celów wystarczy w zupełności rachunek przybliżony. Męka ukrzyżowania została wprowadzona około VII w. przed Chrystusem i oficjalnie zniesiona dopiero przez Konstantyna I po 320 r. Niektórzy historycy utrzymują, że są udokumentowane przypadki ukrzyżowań także w kolejnych stuleciach, szczególnie u Persów w VI-VII wieku po Chrystusie. Specjaliści od statystyk ludności oceniają liczbę mieszkańców całego Imperium Rzymskiego, w okresie jego najświetniejszego rozkwitu, na około 60 milionów. Możemy zatem obliczyć, że w tysiącleciu, w którym stosowano ukrzyżowanie w rejonie Morza Śródziemnego i Środkowego Wschodu żyło nie więcej niż dwa miliardy osób. W przybliżeniu możemy oszacować, że co najwyżej jeden mieszkaniec na stu został poddany karze ukrzyżowania, choć możemy nawet to rozszerzyć do liczby 1 na 10. Otrzymamy w ten sposób liczbę możliwych ukrzyżowanych, nie przekraczającą z pewnością 200 milionów. Przez proste pomnożenie możemy zatem otrzymać wartość najwyższego w naszym przypadku prawdopodobieństwa:


Otrzymujemy wartość najwyższego prawdopodobieństwa, która jest zatem znacznie niższa od jednego. Oznacza to, że liczba ludzi, którzy mogli bezsprzecznie (tzn. na wszystkich ukrzyżowanych wszystkich czasów) posiadać cechy Człowieka z Całunu, odznacza się najwyższym prawdopodobieństwem, iż jest liczbą prawdziwą, nie tylko nie wyższą od jednego, ale znacznie od niego niższą. A to z kolei oznacza, że Człowiek z Całunu był tylko jeden, lub też nie mógł istnieć żaden inny Człowiek z Całunu. Ponieważ również w przypadku Jezusa Chrystusa potwierdziło się siedem rozważanych tu cech, możemy wywnioskować, że istnieje bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że Człowiek z Całunu to Jezus z Nazaretu.

Wniosek ten ma naturalnie znaczenie tylko przy założeniu, że rozważane charakterystyki miałyby wystąpić przypadkowo. Traciłyby znaczenie np. wtedy, gdyby się okazało, że Człowiek z Całunu został ukrzyżowany przez katów po to, by dokonać na jego zmarłym ciele określonych znaków w celu uzyskania podobnych efektów ukrzyżowania do tego, jakiemu poddany był Jezus. Hipoteza, która do dzisiaj pozostaje bez potwierdzenia historycznego. Odnośnie do tego Yves Delage (agnostyk - przyp. autora bloga) komentował:
Ci, którzy mają zamiar przypisać wizerunek z Płótna innej postaci, spotkają się z identycznymi trudnościami do naszych; różnica polega tylko na tym, że u nich postać jest wynikiem czystej inwencji, bez żadnych dowodów na poparcie jej istnienia, bowiem nie mówi o niej ani historia, ani tradycja, ani legenda. Ich hipoteza byłaby o wiele bardziej nieuzasadniona od naszej, gdyż nie opierałaby się na niczym [...]. Przyznaję, że żaden z przedstawionych argumentów nie stanowi niepodważalnego dowodu, ale trzeba zaznaczyć, że wskazują na bardzo duże prawdopodobieństwo. Niektóre z nich, poparte pozytywnymi wynikami testów i odpowiedzią na gorliwą krytykę, są bliskie tego, aby mogły stanowić dowody. Wzruszanie ramionami i mówienie, że są to nieuzasadnione hipotezy tylko po to, by uniknąć dyskusji, z pewnością nie ma nic wspólnego z podejściem naukowym. A tutaj chodzi o hipotezy potwierdzone w takim stopniu, w jakim być mogą.
Yves Delage

Dodatek. Uzupełniający powyższe rozważania fragment książeczki Wiek Całunu. Badanie izotopem węgla C14 oraz rachunek prawdopodobieństwa, której autorem jest również B. Barberis (oraz P. Savarino):

Obliczenia Yvesa Delage i Paula de Gail

Pierwszy zmierzył się z tym problemem, posługując się rachunkiem prawdopodobieństwa, słynny francuski biolog i zoolog Yves Delage, członek Paryskiej Akademii Nauk i profesor Sorbony który razem ze swoimi dwoma współpracownikami, Paulem Vignon i Rene Colson, w latach zaraz po wykonaniu przez Pia fotografii Całunu, poświęcił się dokładnemu badaniu Relikwii. Zdeklarowany agnostyk, niewzruszenie wierny prawdziwemu duchowi nauki, poszukujący prawdy zawsze i za wszelką cenę, uzyskał wyniki, które pozwoliły mu stwierdzić niewątpliwą autentyczność Całunu. Wyniki te stały się przedmiotem żywej dyskusji, mającej miejsce dnia 21 kwietnia 1902 roku w Paryskiej Akademii Nauk, do której nawiązuje sam Delage w liście wysłanym miesiąc później do dyrektora znanego i publikowanego tam pisma. W liście tym został przytoczony wynik przeprowadzonych przez niego badań dotyczących identyfikacji człowieka z Całunu z Jezusem Chrystusem, przy pomocy rachunku prawdopodobieństwa. Wziął on pod uwagę pięć cech: wymienione przez nas cechy oznaczone numerami 2, 5, 7 oraz fakt, iż ukrzyżowanie człowieka z Całunu mogło się zdarzyć jedynie na Wschodzie (z wykluczeniem Egiptu), a także szczególną, pełną szlachetności, fizjonomię jego twarzy. Przypisując każdemu zdarzeniu prawdopodobieństwo 1/100, otrzymał wynik prawdopodobieństwa 1 na 10 miliardów.

Yves Delage

W roku 1972 francuski inżynier Paul de Gail podjął na nowo i udoskonalił rozważania przeprowadzone siedemdziesiąt lat wcześniej przez Yves Delage na temat identyfikacji człowieka z Całunu. Wziął on pod uwagę siedem cech: wymienione przez nas wyżej cechy oznaczone numerami 1, 2, 4, 5, 7 oraz fakt, iż człowiek z Całunu okazuje się dokładnie oddzielony od płótna, jak też majestatyczny i pogodny wyraz jego oblicza. Przypisując powyższym zdarzeniom odpowiednie prawdopodobieństwa 1/3, 1/1.000, 2/3, 1/5, 1/20, I/50 i 1/10.000, uzyskał rezultat prawdopodobieństwa 1 na 225 miliardów.
Kilka lat temu profesor Tino Zeuli z Uniwersytetu w Turynie w piśmie Sindon szeroko skomentował poszukiwania dwóch francuskich uczonych, podkreślając bogactwem argumentów absolutną naukową ścisłość zastosowanej przez nich metody. Wolny od uprzedzeń, krytyczny badacz Całunu, do którego odwołałem się na początku niniejszego artykułu, mógłby teraz zdziwić się z racji faktu, iż wyprowadzone tu prawdopodobieństwo nie jest zgodne ani z prawdopodobieństwem uzyskanym przez Yves Delage, ani z tym otrzymanym przez de Gail. Te marginalne rozbieżności nie powinny jednak nikogo zaskakiwać. Oczywiście inni badacze przeanalizują te same punkty, modyfikując może niektóre procenty odpowiadające poszczególnym cechom człowieka z Całunu w oparciu o dokumenty i brane przez nich pod uwagę teksty źródłowe, dodając lub odejmując jedną lub kilka cech itd. Te ostatnie badania z pewnością okażą się niezwykle użyteczne do sprecyzowania i pogłębienia znaczenia każdej poszczególnej cechy człowieka z Całunu.



Bruno Barberis jest profesorem fizyki matematycznej na Wydziale Matematyki Uniwersytetu w Turynie, a także obecnym dyrektorem Międzynarodowego Centrum Syndonologii (syndonologia - dziedzina nauki zajmująca się interdyscyplinarnymi badaniami nad Całunem).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz