Sprawdza się powiedzenie, że mało wiedzy bywa bardziej niebezpieczne niż brak wiedzy. Kirsch nie jest historykiem i dlatego być może można mu wybaczyć, że opiera się na popularnych relacjach, zamiast sięgnąć do źródeł, przy czym nie ulega wątpliwości, że w dobrej wierze powtarza bajkę, którą słyszał tak często, że nie jest w stanie odróżnić jej od rzeczywistości. Nie zmienia to faktu, że pisze bzdury.
Rzeczywiście, zachowała się pewna historia dotycząca Serapejonu (a przynajmniej ruin tej świątyni), która nie przynosi wiele zaszczytu ani chrześcijańskim, ani pogańskim mieszkańcom Aleksandrii czwartego wieku, jednak Kirsch w swojej relacji wszystko beznadziejnie miesza. Zacznijmy od tego, że dopóki nie pojawi się nagle pewnego dnia w którymś z antykwariatów Kairu jakiś dawno zaginiony katalog Biblioteki Aleksandryjskiej, lista dzieł, które - jak twierdzi Kirsch - znajdowały się w tej bibliotece, to czysta fantazja. Jedynym egzemplarzem żydowskiej Biblii, co do którego możemy mieć pewność, że znajdował się w posiadaniu biblioteki w Aleksandrii, była kopia jej greckiego tłumaczenia zwanego Septuagintą i chociaż bez wątpienia jednym z celów Biblioteki Aleksandryjskiej było gromadzenie i przechowywanie greckich tłumaczeń dzieł powstałych w innych językach, nie wiemy, ile takich tekstów udało się zgromadzić. Jednak daleko bardziej wierutną bzdurą jest to, że Kirsch podzielił jedną historię na dwie, scalając dwie biblioteki w jedną. Wielka królewska Biblioteka Aleksandryjska, która, jak twierdzili niektórzy starożytni historycy, miała w swoich zbiorach siedemset tysięcy zwojów (albo pięćset tysięcy czy czterysta tysięcy lub, jak mówią jeszcze inni, zaledwie czterdzieści tysięcy), została założona przez króla Ptolemeusza II Filadelfosa (304-246 p.n.e.) jako część Muzejonu (Muzeum Aleksandryjskie, największy w starożytności instytut naukowy - przyp. autora blogu), który jego ojciec Ptolemeusz I Soter (ok. 367-282 p.n.e.) założył w Bruchejonie, królewskiej dzielnicy Aleksandrii w północno-wschodniej części miasta. Niektóre starożytne źródła podają, że ta biblioteka rzeczywiście spłonęła w pożarze, lecz ognia z całą pewnością nie podłożyli chrześcijanie. Za winowajcę najczęściej uznaje się Juliusza Cezara, którego - jak piszą - wojna z Pompejuszem zaprowadziła do Aleksandrii. Cezar nieumyślnie spowodował pożar w dzielnicy królewskiej - nie wiadomo czy dlatego, że chciał spalić statki wroga w porcie czy z innego powodu - dość, że pożar zniszczył bibliotekę, w części bądź w całości, a przynajmniej pochłonął dziesiątki tysięcy zwojów przechowywanych w spichrzach w pobliżu doków. Historycy wciąż spierają się o to, na ile można wierzyć tej relacji. Jeśli biblioteka przetrwała lub - jak twierdzą niektórzy - została odbudowana, wówczas - zdaniem wielu - uległa zniszczeniu razem z Muzejonem w roku 272 n.e. podczas wojen cesarza Aureliana (215-275 n.e.) mających na celu ponowne zjednoczenie cesarstwa. Najprawdopodobniej jednak już wówczas pierwotna Wielka Biblioteka Aleksandryjska była w dużej mierze częścią dalekiej (i w pewnej mierze legendarnej) przeszłości. Na pewno nie istniała już w roku 390 n.e. (1)
Istniała natomiast biblioteka "córka", zlokalizowana być może na terenie Serapejonu, którą umieścił tam Ptolemeusz III Euergetes panujący w latach 246-221 p.n.e., budując świątynię na cześć Serapisa, lub która znalazła się tam później w czasie odbudowy świątyni w daleko wspanialszej postaci pod koniec drugiego wieku naszej ery. Wydaje się, że być może na peryferiach kompleksu świątynnego między kolumnadami znajdowały się półki ze zwojami, lecz ile ich było i jak dużo mieściły zwojów, trudno powiedzieć. (2) Dwunastowieczny historyk bizantyński Jan Tzetzes twierdził, że Kallimach z Cyreny (ok. 305-240 p.n.e.) skatalogował czterdzieści dwa tysiące zwojów w bibliotece zbudowanej przez Euergetesa poza Bruchejonem, lecz czy to prawda i czy w rzeczywistości nie chodzi o bibliotekę w Serapejonie, nie da się tego jednoznacznie stwierdzić. Tak czy owak, to ta właśnie biblioteka mogła ulec zniszczeniu, kiedy rzymscy żołnierze i chrześcijańscy cywile burzyli Serapejon (co rzeczywiście miało miejsce w 391 r.). Nie ma jednak na to żadnych dowodów. Żadne ze starożytnych źródeł mówiących o zniszczeniu świątyni nie mówi niczego o zniszczeniu biblioteki, nie wyłączając pracy bardzo pobożnego pogańskiego retora i historyka Eunapiusza z Sardes (345-420), który pogardzał chrześcijanami i z pewnością chętnie przypisałby im każdy najbardziej ohydny czyn i który jako erudyta z pewnością z oburzeniem przyjąłby wiadomość o tym, że nagle w pożodze zginęła tak ogromna liczba bezcennych tekstów. Ponadto wydaje się, że zburzenie świątyni było operacją wojskową, a nie aktem destrukcji rozszalałego tłumu, nawet jeśli brali w nim udział chrześcijanie. Nie jest nawet pewne, czy zburzone zostało cokolwiek poza wewnętrznym budynkiem świątyni, miejscem kultu Serapisa.
Tymczasem Edward Gibbon, opisując to wydarzenie, z niezrozumiałą pewnością w głosie mówi, że bibliotekę "splądrowano lub zniszczono", i dodaje, że "widok pustych półek budził żal i gniew każdego, kto na to patrzył, a czyjego umysłu nie zaciemniały przesądy religijne". Jednak jedynym źródłem, które cytuje na poparcie swojego twierdzenia, jest pobieżna uwaga chrześcijańskiego historyka Pawła Orozjusza (ok. 385-przed 423), który pisząc o pożarze wywołanym przez Juliusza Cezara, zauważa mimochodem, że widział sam "szafy biblioteczne" w świątyniach "opróżnione przez naszych ludzi", kiedy plądrowali oni owe świątynie; uwaga, którą - jak słusznie zauważa Gibbon - Paweł Orozjusz wypowiada, "jak gdyby się rumieniąc". Jedna pisząc o "naszych ludziach", Orozjusz może mieć na myśli po prostu ludzi mu współczesnych, ponieważ chwilę później, dla kontrastu, głosi pochwałę ludzi z poprzednich pokoleń, którzy w sposób "bardziej godny szacunku" przede wszystkim gromadzili te księgi, naśladując w ten sposób uczonych z Aleksandrii z dawnych wieków. (3) Niezależnie od tego, jak sprawy się rzeczywiście miały, i pomijając to, że to rzeczywiście wstyd, iż chrześcijanie lub inni im współcześni grabili świątynie ze znajdujących się w nich bogactw, w tym książek, owa przerażająca, skandaliczna i tragiczna historia, która powraca cały czas, opowiadająca o tym, iż chrześcijańskie hordy wyniosły siedemset tysięcy zwojów z Biblioteki Aleksandryjskiej i że ci sami ludzie, otumanieni szałem nienawiści do pogańskiej wiedzy i nauki, palili je w ogniskach na ulicach, to czysta fikcja. Ba, przed nowożytnym pojawieniem się tej legendy o "ostateczne" zniszczenie Biblioteki Aleksandryjskiej najczęściej obwiniano najeźdźców arabskich z roku 642 pod dowództwem generała Amr ibn al-Asa, który uczynił to na rozkaz samego kalifa Umara. Gibbon odrzuca tę historię, podobnie jak czyni to dzisiaj większość historyków (być może zbyt pospiesznie), dlatego, że pojawia się ona stosunkowo późno w literaturze arabskiej i chrześcijańskiej. Jednakże czyniąc to, nieświadomie przedstawia bardzo mocny argument przeciwko własnym przypuszczeniom, jakoby to chrześcijanie dokonali zniszczenia biblioteki w Serapejonie. Zauważa bowiem - przedstawiając to jako dowód na to, że w czasach najazdu Arabów biblioteka już nie istniała - iż pogański historyk Ammianus Marcellinus (330-395), opisując Serapejon kilka lat przed jego zniszczeniem, pisze o bibliotece w czasie przeszłym w "wyjątkowo mocnych słowach". Wydaje się jednak, że pełne znaczenie tego faktu umknęło uwadze Gibbona. (4)
W pewnym sensie wszystko to, co napisałem powyżej, ma dość ograniczone znaczenie. Nawet gdyby ta ohydna bajka o zniszczeniu Biblioteki Aleksandryjskiej przez chrześcijański motłoch była prawdziwa (a nie jest) i nawet gdyby w Serapejonie znajdowała się spora liczba książek, które stamtąd ukradli i zniszczyli żołnierze z pomocą swoich chrześcijańskich wspólników w 391 roku (a milczenie Eunapiusza, nie wspominając o czasie przeszłym w relacji Ammianusa, stanowi wystarczający dowód, że tak nie było), nie powiedziałoby to nam niczego o poglądach chrześcijan na naukę pogan czy kulturę klasyczną. Lokalne zamieszki rzadko mówią nam coś znaczącego poza tym, co już wiemy na temat zachowania tłumu. Jeśli odłożymy na bok barwne mity, musimy powiedzieć, że Kościół pierwszych wieków nie dokonywał systematycznego niszczenia pogańskiej literatury świata starożytnego i nie było czegoś takiego jak powszechne chrześcijańskie uprzedzenia wobec pogańskiej nauki (na co wyraźnie wskazuje uwaga Pawła Orozjusza). Aleksandria to miasto cechujące się największym poziomem przemocy, położone w tej części Imperium, gdzie bez przerwy dochodziło do aktów przemocy w czasach, kiedy przemoc była na porządku dziennym, a tłumy pogan, Żydów czy chrześcijan wszczynających zamieszki nie tyle zakłócały codzienne życie miasta, co rządziły miastem. Ale Aleksandria była także miejscem rozległej wiedzy i nauki, domem dla wielu z największych uczonych i filozofów - pogańskich, żydowskich i chrześcijańskich - swoich czasów. Tu na przykład powstała szkoła aleksandryjska - pierwsza chrześcijańska instytucja kształcenia wyższego w imperium, założona w połowie drugiego wieku przez filozofa Pantaenusa (zm. przed 200), dawnego stoika, którą następnie z wielkim powodzeniem prowadzili Klemens Aleksandryjski (150-213) i Orygenes (185-254), obaj o ogromnej erudycji, którzy w swobodny sposób korzystali z greckich metod interpretacji tekstu i z pogańskiej filozofii. Orygenes uczęszczał nawet na wykłady Ammoniosa Saccasa, "Sokratesa neoplatonizmu", i wymagał od studentów, by żadna ścieżka mądrości nie była im obca i by przykładali się do studiowania geometrii, astronomii i wszystkich tekstów religijnych i filozoficznych kultury pogańskiej. Nie jest zatem żadną anomalią to, że w połowie trzeciego wieku jednym z najznakomitszych znawców Arystotelesa w mieście był chrześcijański retor i matematyk Anatol z Laodycei. W czwartym wieku najdoskonalsza chyba prywatna kolekcja tekstów, zarówno pogańskich, jak i chrześcijańskich - z teologii, filozofii, historii oraz retoryki - znajdowała się w posiadaniu chrześcijańskiego (ariańskiego) patriarchy Jerzego z Laodycei Syryjskiej (Jerzego Kapadockiego). Kolekcja ta była tak wspaniała, że kiedy Jerzy został w roku 361 zamordowany przez aleksandryjską tłuszczę, cesarz Julian Apostata (331-363), który nawrócił się z chrześcijaństwa na pogaństwo, rozkazał, by mu ją przesłano (wyrażając jednocześnie swój żal z tego powodu, że nie może nakazać spalenia chrześcijańskich ksiąg wchodzących w skład kolekcji, ponieważ bał się, że żołnierze nie będą w stanie należycie odróżnić ziarna od plew).
Prawdę mówiąc, jeśli ktoś pragnie uczynić Aleksandrię pierwszych czterech wieków miarą zrozumienia wzajemnej relacji między kulturą chrześcijańską a pogańską, to przystępując do tego zadania bez nadmiernych uprzedzeń, przekona się, że zarówno chrześcijanie, jak i poganie mieli swoich filozofów i uczonych, którzy często pobierali nauki u siebie nawzajem, niezależnie od własnej przynależności religijnej, że i jedni, i drudzy mieli za sobą własny, okrutny, przesądny, uciekający się do przemocy motłoch i że kapłani jednych i drugich mogli być równie dobrze uczonymi albo członkami motłochu. Ktoś taki przekona się także, że na samych wyżynach filozoficznego rozumowania obie strony dopuszczały debaty dotyczące tego, do jakiego stopnia do poznania boskiej prawdy wystarczał rozum, a do jakiego trzeba było polegać na boskim objawieniu, oraz że wielu pogan o bardziej filozoficznym nastawieniu skłaniało się ku "czystemu" kontemplacyjnemu monoteizmowi, traktując z obojętnością lub darząc pogardą popularne kulty. Ktoś taki przekona się również, że chrześcijanie i poganie z niższych warstw społecznych, chociaż reprezentujący dwie różne społeczności, żyli czasami w harmonijnej, a nawet egzogamicznej zgodzie, niekiedy zaś dochodziło między nimi do konfliktów. Oczywiście byłoby cudownie i wspaniale, świadczyłoby to o mocy wzniosłych ideałów, gdyby grecka roztropność i chrześcijańska miłość bliźniego kierowały postępowaniem każdej osoby tamtych czasów, przenikając wszystkie warstwy społeczne. Cudownie byłoby zwłaszcza, gdyby wszyscy ochrzczeni chrześcijanie tamtej epoki, których ideały były daleko szlachetniejsze i bardziej wzniosłe niż ideały pogan, nigdy nie pałali nienawiścią w stosunku do kultów swych dawniejszych prześladowców z taką gwałtownością, z jaką czynili to w rzeczywistości. Tak się jednak składa, że ludzie często zawodzą nasze oczekiwania.
Co zaś się tyczy prawdziwego czasu zniszczenia Serapejonu, nastąpiło ono później, w okresie szczególnie intensywnych prześladowań religijnych i przemocy, który rozpoczął się półtora wieku wcześniej, za panowania pogańskiego cesarza Decjusza (201-251). W latach poprzedzających jego panowanie (249-251) prześladowania chrześcijan miały najczęściej charakter ograniczony i sporadyczny. Jednak w roku 250 cesarz wydał edykt nakazujący wszystkim obywatelom imperium złożenie ofiary rzymskim bogom w obecności świadka. Wielu chrześcijan, którzy odmówili złożenia ofiary, aresztowano, niektórych znaczniejszych biskupów pozbawiono życia, a prześladowania trwały cały rok, Jednak edykt cesarza okazał się porażką, a systematyczne prześladowania ustały jeszcze przed jego śmiercią w czerwcu 251 roku, zaś jego następca Gallus (zm. 253) nie był najwyraźniej zainteresowany tym, by je wznawiać. Jednak następca Gallusa, Walerian (zm. 260), wznowił prześladowania z jeszcze większą mocą. Wśród tych, którzy wówczas stracili życie, byli biskup Kartaginy Cyprian (200-258) i biskup Rzymu Sykstus II (zm. 258). Ostatnie, najkrwawsze prześladowanie chrześcijan na terenie całego imperium zaczęło się w roku 303 za cesarza Dioklecjana (245-316), szczególnie łatwowiernego obrońcy starych bogów, który najwyraźniej obwiniał nową religię o to, że jego augurowie (kapłani rzymscy wieszczący ze zjawisk atmosferycznych i lotu ptaków - przyp. autora blogu) nie potrafili dokładnie wieszczyć przyszłości. Brutalny współrządca imperium za czasów Dioklecjana, Galeriusz (zm. 311), którego nienawiść do chrześcijan była wręcz absolutna, zachęcał do prześladowań ze szczególnym entuzjazmem. Wierzących więziono, torturowano, obcinano im członki, okaleczano i zabijano. Groby męczenników bezczeszczono, kościoły niszczono, a chrześcijańskie książki rekwirowano i palono. Kiedy Dioklecjan abdykował z powodów zdrowotnych w 305 roku, Galeriusz został augustem wschodniej połowy imperium i na cezara (tj. swojego pomocnika) powołał swego równie brutalnego siostrzeńca Maksymina (zm. 313) i razem kontynuowali prześladowanie chrześcijan przez kolejne sześć lat. Kiedy jednak Galeriusz w 311 roku został zmożony przez szczególnie bolesną (i jak się później okazało, śmiertelną) chorobę, uznał, że zesłał ją na niego chrześcijański Bóg, i dlatego wydał edykt zwalniający chrześcijan z obowiązku składania ofiar bogom Rzymu i zimą roku 312 prześladowania w dużej mierze ustały.
W następnym roku Konstantyn (280-337), nowy august cesarstwa zachodniego i konwertyta (w pewnym sensie) na chrześcijaństwo, razem z Licyniuszem (zm. 325), augustem cesarstwa wschodniego, ogłosił edykt mediolański, przyznający chrześcijanom całkowitą swobodę wyznawania wiary i pełnię praw. Po roku 324 Konstantyn został cesarzem Wschodu i Zachodu i w czasie swego panowania dawał dowody lojalności wobec nowej wiary, przede wszystkim przenosząc patronat państwa z dawnych kultów na Kościół, później zaś podejmując raczej sporadyczne próby zniechęcenia pogan do oddawania czci swoim bogom i do zdławienia kultów pogańskich i czci bożków. Syn cesarza Konstancjusz II (317-361), chociaż chrześcijanin (bardziej nominalnie niż przez sposób postępowania), przymykał oko na wyznawania starej wiary przez pogańską arystokrację Rzymu. Jednak jego bratanek Julian Apostata w beznadziejnym staraniu, by przywrócić starą rzymską religię i obalić nową, spędził większą część swego wyjątkowo krótkiego panowania (listopad 361-czerwiec 363), podejmując działania przeciwko "galilejczykom, które ze zwykłych uprzedzeń szybko zmieniły się w okrutne i czynne prześladowania. Julian był inteligentnym, odważnym i robiącym wrażenie człowiekiem, posiadającym szereg godnych pochwały cnót i entuzjazm do filozofii równie wielki, jak mały były jego w tym kierunku zdolności. Cechowała go także lekka histeria, mściwość i wiara w przesądy, którym towarzyszyły niespożyta energia i nienasycony apetyt na magię, tajemnicę i ofiary składane ze zwierząt. Jest jedynym rzymskim władcą z tego okresu, którego można określić bez wahania mianem fanatyka religijnego. I chociaż oficjalnie zakazywał stosowania przemocy wobec chrześcijan, był czasem gotów nieoficjalnie (acz otwarcie) ją tolerować. Elementem jego polityki było prawo zakazujące chrześcijanom nauczania klasycznej retoryki, literatury i filozofii, które nawet najczęściej darzący go sympatią biograf Ammanius Marcellinus uważał za niechlubne (i które, dodajmy, nie byłoby potrzebne, gdyby chrześcijanie tamtych czasów byli ogólnie wrogo nastawieni do klasycznej kultury i wiedzy).
Kiedy jednak świątynia Serapisa została zrównana z ziemią, cesarzem był Teodozjusz I (347-395), za którego rządów wahadło prześladowań przesunęło się całkowicie w drugą stronę. Nie był brutalnym despotą jak Galeriusz ani łatwo wpadającym w ekscytację monomaniakiem jak Julian Apostata, co nie zmienia faktu, że ostatecznie postawił sobie za cel, z powodów politycznych i religijnych, że to właśnie on wykorzeni dawne wierzenia i oczyści cesarstwo z obcych religii i wszelkich "wypaczonych" form chrześcijaństwa. Przez większość część swego panowania tolerował pogan, nie blokując im dostępu do wysokich stanowisk w państwie (jak czynił to Julian Apostata w stosunku do chrześcijan), jednak w roku 381 i 382 wprowadził lub przywrócił prawa zakazujące składania ofiar dawnym bogom i zabronił nawet ludziom wstępować do świątyń pogańskich, by złożyć tam ofiarę. Na skutek tego na Wschodzie, a zwłaszcza, jak łatwo przewidzieć, w Egipcie, zgraje "mnichów" - czyli na dobrą sprawę ubranych na czarno zbójów korzystających z nowo uchwalonych praw jako usprawiedliwienia dla swoich ekscesów - zaczynają burzyć wiejskie świątynie, okradając ich skarbce, rabując i atakując przy okazji wieśniaków żyjących na przyświątynnych terenach, obżerając się ukradzionym zbożem i mięsem zabitych zwierząt, a nawet zabijając tych, którzy stawiali opór. (5) Bardziej bezpośrednim rezultatem rozporządzeń Teodozjusza była zmiana statusu pogańskich świątyń w miastach, które już wcześniej, zanim Teodozjusz doszedł do władzy, były w praktyce zaledwie historycznymi ciekawostkami, teraz jednak często zamieniano je w kościoły. W Aleksandrii, gdzie nigdy nie stosowano półśrodków i żadnych rozbieżności nie rozwiązywano pokojowo, zawsze stanowczy w swoich decyzjach patriarcha Teofil rwał się do tego, by wykorzystać puste miejsca dawnego kultu do bardziej zbożnych celów i to właśnie jego zapał zapoczątkował łańcuch wydarzeń, których kresem było zniszczenie Serapejonu. Jak to zazwyczaj bywa, relacje dotyczące tego, co się naprawdę wydarzyło, różnią się między sobą i można być pewnym jedynie tego, że dochodziło do aktów przemocy na wielką skalę wszczynanych przez jedną bądź drugą stronę.
Najwcześniejszą chrześcijańską wersję wydarzeń zawdzięczamy Rufinowi z Akwilei (ok. 345-411), który mógł być ich naocznym świadkiem. Według niego problemy zaczęły się wtedy, kiedy biskup Aleksandrii uzyskał zgodę na odrestaurowanie starej pogańskiej świątyni (może boga Mitry), od dawna nieużywanej i poważnie zniszczonej, z której być może korzystali przed nim arianie. Kiedy w trakcie prac odsłonięto ukryte wcześniej groty i ekshumowano z nich czaszki, miejscowi poganie wszczęli zamieszki. Tłumy chrześcijan dały im odpór, w następstwie czego rozpoczęły się otwarte walki na ulicach aż do czasu, gdy część pogan, kiedy szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę wroga, schroniła się w Serapejonie, biorąc pewną liczbę chrześcijan jako zakładników. Gdy poganie byli już na terenie świątyni, zmusili chrześcijan do złożenia ofiar bogom bądź torturowali ze szczególnym okrucieństwem, zabijali, obcinali im golenie, wrzucali je do grot, gdzie wylewano krew i wyrzucano resztki zwierząt z ofiar. Kiedy wieść o tym dotarła do Teodozjusza, wydał rozkaz, by nie karać pogan, którzy wszczęli zamieszki, by nie podać w ten sposób w wątpliwość tego, że chrześcijanie którzy ponieśli śmierć w zamieszkach, zginęli w glorii męczenników, lecz by zrównać z ziemią przyczynę całego zamieszania i w ten sposób świątynia została zburzona. Relacja, jaką przedstawia późniejszy chrześcijański historyk Sokrates Scholastyk (ok. 380-ok. 450), jest mniej szczegółowa. Nie mówi wyraźnie, co doprowadziło do zburzenia świątyni, stwierdza jedynie, że kiedy Teofil wystawił na widok publiczny "przesądy", "krwawe misteria" oraz groteskowe obrazy towarzyszące kultowi Serapisa, Mitry i Priapa, zgraje pogan na dany sygnał rzuciły się na chrześcijan, mordując tylu, ile były w stanie, ostatecznie jednak napastników odparto, a wielu z nich zbiegło z miasta. Sokrates pisze nawet, że dwóch z napastników było gramatykami, którzy uczyli go jeszcze w Konstantynopolu, a jeden z nich przechwalał się później, że zabił w czasie zamieszek w 391 roku dziewięciu chrześcijan. Po zamieszkach, pisze Sokrates, pogańskie świątynie zrównano z ziemią na rozkaz cesarza, a pogańskie bożki przetopiono na naczynia, które rozdano ubogim. Mamy też inne relacje z zamieszek, jednak żadna z nich nie jest przyjemną lekturą.
Wątpię, czy którykolwiek z uczestników tych wydarzeń wzbudziłby naszą sympatię. Nie chcę, aby to, co powiem, brzmiało zbyt gładko, ale to naprawdę były inne czasy: krew lała się obficie na ulicach i prawie wszyscy wierzyli w to, że bezustannie w przyrodzie i poza nią działają jakieś nadprzyrodzone siły. Co do pytania, dlaczego wielu chrześcijan nie potrafiło wyjść poza mentalność swoich czasów, to nie trzeba dużej wnikliwości, by zauważyć, że łatwiej ochrzcić jakąś kulturę, niż ją zmienić, a ogólna kultura tamtych czasów i kultura Egiptu były ze swej natury tak brutalne, że aż trudno nam dzisiaj to sobie wyobrazić. Nie zmienia to faktu, że - pominąwszy wzajemne okazjonalne prześladowania - i chrześcijanie, i poganie w całym imperium przez większą część czterech wieków żyli zgodnie obok siebie, prowadzili z sobą interesy, razem zdobywali wiedzę, a nawet brali nawzajem udział w swoich świętach, zostawiając w spokoju chramy, świątynie i bazyliki. Takich wstrząsających i przerażających historii jest oczywiście bez liku i zawsze zapadają one głęboko w pamięć. Na przykład za panowania Juliana Apostaty grupa chrześcijańskich dziewic z Heliopolis nie zgodziła się na to, by noc przed ślubem spędzić w pogańskiej świątyni, uczestnicząc w prostytucji sakralnej. Z tego powodu publicznie odarto je z szat, lżono i pastwiono się nad nimi. Następnie wypruto im wnętrzności i wymieszawszy je ze strawą dla świń, rzucono właśnie świniom, by dokończyły dzieła. Biskup Marek z Aretuzy, żyjący także za panowania Juliana, został brutalnie pobity przez pogański motłoch, wyrwano mu brodę, odcięto uszy, a ciało wielokrotnie przekłuto rylcami uczniów. Potem wysmarowano je mazią z miodem i zawieszono w koszu na słońcu, by go zjadały muchy i kąsały osy (6). Hypatia (ok. 355-415), uczona poganka, wykładająca matematykę i filozofię, została brutalnie zamordowana, a jej ciało poćwiartowane przez parabolan z Aleksandrii (było to pierwotnie chrześcijańskie bractwo, którego członkowie mieli opiekować się chorymi), ponieważ podejrzewano ją o to, że zapobiegła zbliżeniu między patriarchą Cyrylem (ok. 375-444) a prefektem cesarskim Orestesem (7). Jednak przez długi czas powolna przemiana imperium z pogańskiego w chrześcijańskie odbywała się bez przemocy i nawet bez większych zakłóceń dla rytmu codziennego życia. I chociaż w pełni słuszne jest napiętnowanie postępowania tych chrześcijan, którzy zdradzili zasady moralne wyznawanej przez siebie wiary, warto zauważyć, że nie można tego samego uczynić w stosunku do pogan oddanych swoim kultom świątynnym, gdyż ich religie nie miały systemów moralnych, które można by zdradzić.
Dobrze jest także przypomnieć, że chrześcijanie pierwszych wieków zdobywali uznanie i szacunek przede wszystkim za trzeźwość, przyjazne nastawienie do bliźnich, szczodrość, lojalność wobec współmałżonka, troskę o chorych i biednych, umiejętność demonstrowania, niezależnie od statusu społecznego, takich przymiotów jak opanowanie, czystość, wyrozumiałość, odwaga - a więc tych cech, które pisarze pogańscy często wychwalali, lecz w praktyce rzadko realizowali z równą wiernością. Chrześcijanie owi wnieśli do starożytnego świata zupełnie nową jakość: wizję dobra bez precedensu w społeczeństwie pogańskim, wiarę nakazującą posługiwanie innym z miłością jako obowiązek religijny, opowieść o samoudzielającej się miłości Boga. Patrząc na to wszystko z dalszej perspektywy, trzeba powiedzieć, że największy cud tego nowego plemienia w rzymskim imperium polega nie na tym, że tak wielu jego obywateli nie umiało żyć ideałami swojej wiary, ani na tym, że tak wielu jednak potrafiło to uczynić, lecz na tym, że w ogóle można było sobie wyobrazić takie ideały. Nawet Julian Apostata, który tylko czyhał na kolejne przykłady hipokryzji, tak częstej ze strony chrześcijan, uskarżał się w liście do jednego z pogańskich kapłanów: "Hańbą bowiem jest dla nas, (...) że niewierni galilejczycy oprócz swoich żywią także naszych" (8). Na pewno nie mieliśmy do czynienia z konfrontacją religii pogańskich i chrześcijaństwa jako z jednej strony tradycji "pluralizmu" i racjonalnego myślenia, a z drugiej ruchu "irracjonalnego" fideizmu. W dziewięćdziesięciu dziewięciu wypadkach na sto jeżeli czytam w wersji popularnonaukowej o zamordowaniu Hypatii, o czym pisałem przed chwilą, autorzy powtarzają modny mit, że została zamordowana przez chrześcijańskich fanatyków dlatego, że była poganką i kobietą (to drugie, jak się zakłada, miało dyskwalifikować ją jako osobę publiczną cieszącą się autorytetem). Nie da się ukryć, że o Hypatii napisano i pisane są więcej bzdur niż o jakiejkolwiek innej postaci wczesnego lub późnego okresu starożytności, zaś sposób, w jaki jest przedstawiana - jako męczennica nietolerancji i mizoginizmu - to najczęstszy wątek jej wielu ckliwych, beletryzowanych biografii, które w ostatnich latach wyrosły jak grzyby po deszczu. Nawet najnowsze wydania takiej kopalni wiedzy jak Encyclopaedia Britannica, która nie idzie za modą, z pełną powagą przedstawiają tezę, jakoby Hypatia poniosła śmierć, "ponieważ była symbolem nauki i wiedzy, które w tamtym okresie historii Zachodu utożsamiano głównie z kulturą pogańską". To nonsens. Zacznijmy od tego, że w czasie, o którym mówimy - czy to wśród chrześcijan, czy pogan - nie istniały żadne uprzedzenia wobec uczonych kobiet, z całą pewnością zaś nie istniały w cesarstwie wschodnim. Takie kobiety można było spotykać zarówno u chrześcijan, jak i u pogan, zwłaszcza w Aleksandrii. Zaś "wiedzę i naukę" kojarzono przede wszystkim z klasą ludzi wykształconych, która obejmowała chrześcijan i pogan. Zauważmy na przykład, że największym przyrodnikiem i znawcą nauk teoretycznych w Aleksandrii przed najazdem muzułmanów w szóstym wieku był chrześcijanin Jan Filoponus. Co więcej, wydaje się oczywiste, że stosunki Hypatii z intelektualistami chrześcijańskimi były znakomite i nie była ona wcale ani doktrynerką jako poganka, ani nie angażowała się w lokalne kulty, będąc pewnie w równym stopniu obojętna wobec pogańskiego politeizmu co chrześcijanie, z których wielu zaliczało się do jej uczniów i osób, z którymi współdziała. W rzeczy samej jednym z jej najbardziej oddanych przyjaciół był Synezjusz (zm. ok. 414), neoplatonik i konwertyta (lub semikonwertyta) na chrześcijaństwo, w 409 roku wybrany na biskupa Ptolemaidy, zaś jeden z jej najcieplejszych, a zarazem wolnych od zafałszowania ze strony autora portretów znajdujemy w dziele chrześcijanina, historyka Kościoła, Sokratesa Scholastyka. Hypatia zginęła, ponieważ stała się nieświadomie stroną w jednym z konfliktów, jakie wybuchały bezustannie pośród najniższych warstw mieszkańców Aleksandrii, między poganami a chrześcijanami, i czyniły życie w tym mieście ciągłym wyzwaniem (9). W świecie społecznym i intelektualnym, do którego należała, wszystkie osiągnięcia kultury klasycznej były wspólną własnością wszystkich korzystających z nich filozofii łącznie z "filozofią chrześcijańską". Także w społeczeństwie jako całości do normalnego porządku rzeczy należała z konieczności spokojna koegzystencja. Jak zauważa słusznie Ramsay MacMullen: "Członkowie elity razem szli na uniwersytet, niezależnie od wyznawanej religii, a to znaczy, że razem uczęszczali na wykłady prawa w Bejrucie czy gdzie indziej i razem chodzili na wykłady z filozofii Hypatii w Aleksandrii czy na wykłady logiki Libaniosa w Antiochii. Poganie od czasu do czasu szukali mistrzów wymowy nie gdzie indziej tylko w kościołach, a to dlatego, że tam właśnie można było wysłuchać wspaniałych oracji. Ludzie wysokiego lub niskiego stanu, bogaci czy biedni, obie te grupy tak czy owak spotykały się, zawierały między sobą małżeństwa i wychowywały dzieci w tej wierze, jaka wydawał im się najbardziej naturalna i korzystna (10).
Kiedy jednak któraś ze stron atakowała praktyki religijne drugiej strony, wówczas każda strona gotowa była oskarżyć drugą o obrzydliwe przesądy. I tak na przykład Julian Apostata oskarżał galilejczyków o to, że domagają się wiary bez filozoficznych uzasadnień, gdy tymczasem jego własna "filozofia" wyrosła z bardzo szerokiego nurtu wyszukanych praktyk pogańskich jego czasów, na które składały się takie elementy jak inicjacje w kulty misteryjne, których kapłani twierdzili, że mają specjalny dostęp do boskich tajemnic, oparte na magii przywoływanie bogów uobecniających się w postaci posągów lub przez ludzkie medium, krwawe ofiary, wróżby i dziecięca wiara w "boskie objawienia" zawarte w Wyroczniach chaldejskich (fascynującej, lecz pełnej bzdur i niedorzeczności kompilacji strzępów religii hellenistycznych i azjatyckich, mistycyzmu, hermetyzmu oraz filozofii). Kiedy zrównywano z powierzchni ziemi Serapejon, być może najbardziej niszczycielski cios świątyni zadał - jak pisze Gibbon - pewien szczególnie odważny żołnierz, który podszedł do ogromnego posągu (którego ramiona sięgały przeciwległych ścian świątyni), wspiął się na drabinę i "wymierzył energiczny cios w policzek Serapisa", gdyż wierzono, iż: "gdyby bezbożna dłoń ośmieliła się pogwałcić majestat boga, niebo i ziemia natychmiast pogrążyłyby się w pierwotnym chaosie" (11). Lecz kiedy posąg został zniszczony i wokół rozbiegło się tysiące szczurów, które gnieździły się w spróchniałym wnętrzu, widok ten przekonał nawet wielu pogan, będących świadkami tego wydarzenia, do zmiany wiary (12). Dla wielu chrześcijan tamtych czasów to właśnie pogańska wiara w magię, bożków i demony była świadectwem prymitywnych przesądów, które ich niepomiernie bardziej racjonalna wiara w transcendentnego Boga, stwórcę racjonalnie uporządkowanego wszechświata, miała zastąpić. Zdarzało się, to prawda, że niektórzy chrześcijanie wyjątkowo zjadliwie oceniali kulturę pogańską i jej osiągnięcia, na przykład Tacjan Syryjczyk (120-173) czy Tertulian (ok. 155-220), należy jednak dodać, że obaj mieli tak "entuzjastyczny" charakter religijny, że ostatecznie porzucili katolicką owczarnię. Co więcej, nie ulega wątpliwości, że w pierwszych dwóch wiekach istnienia Kościoła chrześcijanie bardzo często spoglądali podejrzliwie na kulturę pogańską, zarówno wysoką, jak i niską, natomiast dla osób o bardziej kontemplacyjnym nastawieniu, pogan i chrześcijan, nie było rzeczą niezwyczajną wypowiadać się z lekceważeniem o dociekaniach przyrodniczych czy zbytniej fascynacji światem materialnym. Na przykład stoicki mędrzec Epiktet (55-ok. 135) sądził, że nauki przyrodnicze to marnotrawstwo wysiłku umysłu, oderwanego w ten sposób od skupienia się na właściwej wiedzy o dobru i złu. Taka postawa była jednak częścią ugruntowanej "duchowej" retoryki tamtej epoki i nie miała większego wpływu na to, w jaki sposób takie osoby czerpały ze źródeł kultury wysokiej (czego dowodzi na przykład swobodne korzystanie przez Tertuliana ze stoickiej metafizyki i reguł klasycznej retoryki w jego pismach teologicznych)."
_______________________________________________________________
Przypisy:
(1) O obecności Septuaginty w bibliotece wiemy z Listu Arysteasza, którego autor był najprawdopodobniej żydowskim uczonym piszącym w drugim wieku przed Chrystusem. List mówi także o wciąż rosnącym zbiorze dwustu tysięcy zwojów, co jest liczbą prawie niewyobrażalną, biorąc pod uwagę standardy tamtej epoki oraz ilość miejsca potrzebną dla przechowywania tak ogromnej liczby rękopisów. W pierwszym wieku naszej ery Seneka w dialogu De tranquillitate animi (O spokoju ducha) IX, 5, mówi że gdy biblioteka została zniszczona, zagładzie uległo czterdzieści tysięcy ksiąg; podobnie pisze Paweł Orozjusz na początku piątego wieku, chociaż niektóre (mniej wiarygodne) kopie tekstów obu autorów mówią o czterystu tysiącach. W drugim wieku naszej ery Aulus Gellius w dziele Noctae Atticae (Noce attyckie) VII, 17 pisze o siedemdziesięciu bądź siedmiuset tysiącach zwojów, przy czym ta druga liczba przed końcem czwartego wieku wpisała się na trwałe do popularnej wyobraźni za sprawą dzieła Ammianusa Marcellinusa poświęconego historii Rzymu. Także w czwartym wieku Epifaniusz z Salaminy w swoim dziele De mensuris et ponderibus (O miarach i wagach) pisze o pięćdziesięciu czterech tysiącach ośmiuset zwojach, natomiast Izydor z Sewilli w swoich Etymologiach zawęża tę liczbę do czterdziestu tysięcy, podczas gdy Jan Tzetzes żyjący w dwunastym wieku rozszerza ją znowu do czterystu tysięcy. Czy "pożar Cezara" w ogóle miał miejsce i czy strawił przy okazji bibliotekę, nie sposób powiedzieć. Wydaje się, że historię tę przytacza Liwiusz, sądząc na podstawie pochodzącego z drugiego wieku Zarysu dziejów rzymskich Florusa (księgi dzieła Liwiusza, gdzie jest rzekomo o tym mowa, zaginęły), zaś pod koniec pierwszego wieku Plutarch przedstawia zniszczenie biblioteki przez Cezara jako fakt, podobnie jak Ammianus Marcellinus trzy wieki później. Kasjusz Dion na początku trzeciego wieku przytacza historię o pożarze spichrzów. Z kolei Strabon (ok. 64 p.n.e. - ok. 23 n.e.) w swojej Geografii (II, 1, 5) umieszcza bibliotekę w odległej przeszłości.
(2) Aftoniusz z Antiochii żyjący w drugiej połowie czwartego wieku naszej ery w swoich Progymnasmata (12) mówi o pomieszczeniach między kolumnadami w wielkiej świątyni w Aleksandrii, gdzie w niektórych miejscach gromadzono księgi na użytek studiujących filozofię; ponieważ ten fragment dzieła Aftoniusza ma być ilustracją dobrej prozy opisowej, nie wiadomo, czy Aftoniusz opisuje świątynię, którą widział w rzeczywistości.
(3) E. Gibbon, Upadek cesarstwa rzymskiego na Zachodzie, W-wa 2000, str. 129.
(4) E. Gibbon, The history of the Decline and Fall of the Roman Empire, rozdział 51, przypis 124 (tego fragmentu pracy Gibbona brak w polskim przekładzie). Zob. też Ammianus Marcellinus, Res gestae XXII, 16: "In quo Bybliotheca fuerunt inaestimabiles".
(5) Wielki pogański retor Libanios (ok. 314-394), przyjaciel i piewca wielkości Juliana, nauczyciel wielu chrześcijańskich teologów swoich czasów i obrońca pogańskich chłopów - opisuje to bezczeszczenie świątyń i grabieże w poruszający sposób w swojej trzydziestej mowie "Do Teodozjusza w obronie świątyń", zwłaszcza części od 8 do 13.
(6) Hermiasz Sozomen, Historia Kościoła V, 10.
(7) Sokrates Scholastyk, Historia Kościoła VII, 15.
(8) Julian Apostata, List do Arsakiosa, w: Listy, Wrocław 1962, str. 35.
(9) Najbardziej przekonującą współczesną rekonstrukcję wydarzeń, które doprowadziły do śmierci Hypatii, oraz najlepszy współczesny portret samej Hypatii znajdziemy w pracy Marii Dzielskiej Hypatia z Aleksandrii, Kraków 2000.
(10) R. MacMullen, Christianity and Paganism in the Fourth to Eighth Centuries, 1997.
(11) E. Gibbon, Upadek cesarstwa rzymskiego na Zachodzie, str. 129.
(12) Teodoret, Historia Kościoła, V, 22.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz