_____________________________________________________________________________
* Do których zaliczają się cztery Ewangelie kanoniczne, które, mimo iż nie są kronikami,
zawierają wiele poświadczonych lub zgodnych z wiedzą
pozabiblijną informacji, w tym z wiedzą archeologiczną, a nie zawierają żadnych jawnie z nią
sprzecznych, co pozwala traktować je jako źródła nie tylko wiedzy
teologicznej, lecz również historycznej. Bardzo często takie ich traktowanie przyczynia się do postępu stanu badań archeologicznych i do osiągania sukcesów w tej gałęzi nauki.
_____________________________________________________________________________
Czy jednak jakieś inne źródła, np. apokryfy, mówią na ten temat cokolwiek? Wydawałoby się przecież, że pisarze tacy jak Dan Brown, ze swoim Kodem Leonarda da Vinci, opierają na czymś swoje hipotezy (przedstawiane często jako pewniki, fakty).
O szczególnym stosunku Jezusa do Marii Magdaleny mówią tylko dwa pisma starożytne, będące przy tym apokryfami: Ewangelia Filipa (ok. II-IV w.) i Ewangelia Marii Magdaleny (fragmenty greckiej wersji pochodzą z III w., dłuższy koptyjski tekst z V w.).
Profesor Craig Evans, o którym wspominałem w innym poście, pisze na ten temat:
(...) Niemal wszystkie te historie są tworzone na podstawie jakichś błędnych interpretacji. Na przykład małżeństwo Jezusa. Mamy dwie gnostyckie ewangelie, z których żadna nie ma historycznej wiarygodności: Filipa i Marii. W efekcie obie one mówią w jakiś sposób, że Jezus kochał Marię. Poważni naukowcy zajmujący się gnostycyzmem zinterpretowali te ewangelie poprawnie. Mówią oni, że nie wskazuje to na romantyczną miłość, ponieważ w ten sposób mówimy o XX-wiecznej definicji miłości przeniesionej do II i III wieku, gdy te teksty były pisane. A te teksty mówią po prostu, że Jezus szanował Marię tak samo jak swoich uczniów, mężczyzn. Tak więc chodzi o to, aby zrobić z Marii ważną postać i prawdziwego reprezentanta słów Jezusa.Zaś Bart D. Ehrman, kierownik katedry religioznawstwa na Uniwersytecie Karoliny Północnej w Chapel Hill i znawca apokryfów (o którym pisałem w poście "Jezus bezżenny"), odnosi się do sprawy w książce Prawda i fikcja w Kodzie Leonarda da Vinci. Przypominając, że Dan Brown zaczerpnął wiele twierdzeń zawartych w Kodzie z książki Święty Graal, Święta Krew, autorstwa trójki badaczy-amatorów (pozwali oni Browna do sądu za plagiat), pisze:
Znaczna ich część dotyczy Marii Magdaleny i "jej małżeństwa z Jezusem Chrystusem". Jako dowód tego małżeństwa brytyjski poszukiwacz Graala, Leigh Teabing, wskazuje jedną z ksiąg, które nie zostały włączone do Nowego Testamentu, tekst z Nag-Hammadi zwany Ewangelią Filipa, w którym padają słowa: "A towarzyszką Zbawiciela jest Maria Magdalena". Mówi następnie: "Powie ci to każdy lingwista zajmujący się językiem aramejskim. Słowo "towarzyszka" w tamtych czasach znaczyło "małżonka".Dalej Ehrman przytacza jeszcze inne argumenty z Kodu za szczególną pozycją Marii Magdaleny w grupie uczniów Jezusa, co było (chyba wciąż jest) według autora tej powieści bardzo nie na rękę Kościołowi katolickiemu, próbującemu zacierać przez całą swoją historię ślady tej wyróżnionej pozycji Marii i usuwać wszelkie dowody jej przywództwa w pierwotnym Kościele, po czym tak je komentuje (przytaczam tylko fragment odnoszący się do terminu "towarzyszka", bo nie jest to post o Marii Magdalenie w ogóle, a tylko o jej domniemanym małżeństwie z Jezusem):
Podobnie jak w wypadku innych twierdzeń padających w Kodzie Leonarda da Vinci, w całej tej opowieści jest więcej fikcji literackiej niż prawdy historycznej. Niektóre z tych stwierdzeń są po prostu błędne. Weźmy chociażby jeden jaskrawy przykład: nie jest prawdą, że słowo "towarzyszka", którym w Ewangelii Filipa określa się stosunek Marii Magdaleny do Jezusa, znaczy po aramejsku "małżonka". Po pierwsze, użyte tu słowo nie jest aramejskie. Ewangelia Filipa to tekst koptyjski. I choć wyraz tłumaczony tu jako "towarzyszka" jest zapożyczeniem z innego języka, tym językiem nie jest aramejski, lecz greka (tekst Ew. Filipa zachował się jedynie w j. koptyjskim, a oryginał napisany był w grece, nie ma więc ona żadnych związków z j. aramejskim - przyp. autora bloga). Innymi słowy, aramejski nie ma tu nic do rzeczy. Jakby tego było mało, owo greckie słowo (koinōnós) wcale nie znaczy "małżonka" (albo "kochanka"), ale właśnie "towarzyszka" (powszechnie stosowano je w odniesieniu do przyjaciół i znajomych).Po czym Ehrman przeprowadza krytykę pozostałych argumentów na ten temat z Kodu. W rozdziale "Czy Jezus miał żonę?" (w ogóle jakąkolwiek, dotąd omawiał tylko kandydaturę Marii Magdaleny w tym kontekście) pisze:
Inne twierdzenia Teabinga są równie błędne albo co najmniej nieuzasadnione (...)."
W ż a d n y m z naszych wczesnych chrześcijańskich źródeł nie ma najmniejszej wzmianki o małżeństwie Jezusa. Dotyczy to nie tylko ewangelii kanonicznych, ale i wszystkich innych, a także pozostałych wczesnochrześcijańskich pism na dokładkę. Ani w listach Pawła, ani w Ewangelii Piotra, ani w Ewangelii Filipa, Ewangelii Marii Magdaleny, Ewangelii Nazarejczyków, Ewangelii Egipcjan, Ewangelii Ebionitów - i tak dalej i dalej - nie ma nic, co pozwalałoby sądzić, że Jezus był żonaty. W żadnym starożytnym źródle dotyczącym Jezusa nie znajdziecie słowa o tym, by Jezus miał żonę.Wcześniej wzmiankuje jeszcze:
(...) Jednak wbrew zapewnieniom Teabinga, w żadnej ze znanych nam starożytnych relacji nie znajdujemy nic, co by sugerowało, że Jezus miał żonę, a co dopiero, że była nią Maria Magdalena. Wszelkie takie teorie są elementem współczesnych powieściowych "rekonstrukcji" życia Jezusa, nie mającym oparcia w źródłach.Przypomnę, że Ehrman odrzuca wiarę w bóstwo Chrystusa i nie jest chrześcijaninem, nie ma więc interesu, aby bronić jego bezżenności, interesuje go tylko historia i to, co można z niej wyczytać. Nie znajduje on w niej nic, co mogłoby nakierować na myślenie o Nim jako o mężu nie tylko Marii Magdaleny, ale jakiejkolwiek kobiety.
Nie jest w tym odosobniony. Paul L. Maier, wykładowca historii starożytnej na Western Michigan University, tak odnosi się do rewelacji zawartych w Kodzie Browna:
Jeśli chodzi o same fakty, to Jezus nigdy nikogo nie poślubił. Jednak przez lata szukający sensacji uczeni i ich powieściowi popularyzatorzy odgrywali rolę zaślepionych matek, usiłujących ożenić syna, którego uważają za dobrą partię. Gdyby istniała choć jedna iskierka dowodu w starożytności, iż Jezus mógł się ożenić, to jako historyk musiałbym zważyć ten dowód wobec absolutnego braku takiej informacji w Piśmie Świętym i we wczesnej tradycji Kościoła. Ale nie ma nawet takiej iskierki - ani krzty dowodu - nigdzie w źródłach historycznych. Nawet tam, gdzie można by się spodziewać takich twierdzeń, w dziwacznych ewangeliach apokryficznych z drugiego wieku - które rozpaczliwie próbują zrehabilitować takie skrajne ruchy jak Jesus Seminar i inne - nie ma wzmianki, że Jezus kiedykolwiek się ożenił. (1)
* * *
Jak widać więc, informacje o rzekomym małżeństwie Jezusa z Marią Magdaleną, są współczesnymi plotkami, rozsiewanymi głównie przez powieściopisarzy (żaden z nich nie ma wykształcenia historycznego, na czele z Brownem, który po nieudanej próbie zajmowania się muzyką, zaczął pisać powieści), nie mającymi żadnego oparcia w starożytnych tekstach, nawet tych wrogich oficjalnemu chrześcijaństwu. To bardzo pomocna wiedza, pozwala zaoszczędzić nieco czasu i podarować sobie polemiki z osobami powołującymi się na Kod, zostawiając go na nieco mniej jednoznaczne kwestie i faktyczne, a nie pozorne problemy, a przynajmniej jawiące się takimi.
Od siebie dodam, że książki polemizujące z Kodem Leonarda da Vinci, które ukazały się w j. polskim, są druzgocące dla powieści Dana Browna. Do tego stopnia, że jeśli ktoś nie czytał wcześniej Kodu, a sięgnie najpierw po jedną z tych krytyk, nie ma już możliwości, aby znalazł czas na lekturę samej powieści. Jak wykazują autorzy, od błędu w traktowaniu przez autora i jego wcześniejszych kolegów "Da Vinci" jako nazwiska, a nie miejsca pochodzenia (miejscowość Vinci, w której urodził się Leonardo), do jej ostatnich stron, książka okazuje się nieporozumieniem i intelektualną porażką, żeby nie określać jej jako manipulacji i zbioru przekłamań, powstałych w celach zarobkowych.
Owocniej jest już chyba rozważać kwestię ilości prawdy zawartej w horoskopach, niż poznawać alternatywne wersje historii takie, jak te przedstawione w książce Browna.
_____________
Korzystałem z:
Fałszowanie Jezusa, wywiad z Craigiem Evansem (poprawiłem odrobinę pisownię, bo autorzy nie zadbali o jakość tłumaczenia);
Bart D. Ehrman, Prawda i fikcja w Kodzie Leonarda Da Vinci, 2005.
Josh McDowell, W poszukiwaniu odpowiedzi. Kod Leonarda da Vinci, 2006.
Amy Welborn, Zrozumieć Kod Da Vinci. Co ukrył w swojej książce Dan Brown?, 2004.
Przypis:
(1) Hank Hanegraaff, Paul L. Maier, The Da Vinci Code: Fact or Fiction?, 2004 (za: J. McDowell, W poszukiwaniu odpowiedzi. Kod Leonarda da Vinci, 2006).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz