książki

czwartek, 15 lutego 2018

Indeks Ksiąg Zakazanych

Poniższy post stanowi fragment książki Marka Piotrowskiego "Kościół oskarżony", będącej odpowiedzią na listę zarzutów antykatolickich krążącą niegdyś w sieci, oraz zawiera dane z artykułu ks. Rajmunda Pietkiewicza „Czy Kościół katolicki zabraniał czytania Biblii?”.

* * *

Zarzut: Lata 1545-1563. Na Soborze Trydenckim utworzono Indeks Ksiąg Zakazanych, który przez 400 lat będzie krępował wolność myśli, sumienia i naukę.

Bezpośrednią przyczyną powstania indeksu było wydanie zafałszowanych przekładów Pisma Świętego, "naciąganych" pod naukę różnych nowych grup religijnych. Zdarzało się, że "niewygodne" fragmenty zmieniano lub po prostu opuszczano.
Drugim powodem pojawienia się indeksu był fakt, iż protestanci uczynili z wydawnictw narzędzie propagandy i Kościół łudził się, że będzie w stanie powstrzymać powódź kłamstw metodami administracyjnymi. Indeks zawierał także - o czym niechętnie się dziś wspomina - wydawnictwa pornograficzne oraz wróżbiarskie i magiczne (1).

Czy indeks był dobry i potrzebny? Z naszego dzisiejszego punktu widzenia - chyba nie. Uważamy, że taki sposób ograniczania "potężnej powodzi skażonych ksiąg" jest nie tylko nieskuteczny, ale i wątpliwy moralnie; co więcej, sam ma skłonność do wynaturzania się. Bywało, że na listę wpisywane były "na wszelki wypadek" książki pożyteczne, które absolutnie nie powinny się tam znaleźć - choćby kopernikańskie dzieło "O obrotach sfer niebieskich" (2) (nawiasem mówiąc, wcześniej wydane z imprimatur Kościoła!).

Z drugiej strony na indeksie znalazło się bardzo wiele pozycji rzeczywiście szkodliwych (np. wspomniane w odpowiedzi na zarzut 153 dzieło Juana de Sepulveda dowodzącego, iż Indian należy zmuszać siłą do chrztu i wolno ich traktować jak przeznaczonych do niewolnictwa).

Indeks jest dość typowym przykładem kontrowersyjnego (z dzisiejszego punktu widzenia) działania, powziętego ze szlachetnych pobudek. Pewne światło może na nie rzucić fragment przedmowy do Indeksu: 
"(...) Nie należy utrzymywać, że zakaz dotyczący szkodliwych druków jest naruszeniem wolności, kampanią przeciwko prawdzie, oraz że Indeks jest wystąpieniem przeciw erudycji i nauce. (...) Ateistyczne i niemoralne książki są często pisane ujmująco, poruszają tematy pobudzające żądze cielesne, zarozumiałość ducha i zawsze są pomyślane jako ziarno zepsucia w umysłach i sercach czytelników, przez swą chwytliwość; dlatego Kościół, jako troskliwa matka, strzeże wiernych przez stosowne zakazy, ażeby nie przykładali warg do kielicha z trucizną. Nie z lęku przed światłem Kościół zabrania czytania pewnych książek, ale z ogromnej gorliwości, rozgorzałej dzięki Bogu, nie toleruje utraty dusz wiernych, nauczając, że człowiek upadły z pierwotnej prawości, ulega silnej skłonności do zła, a więc znajduje się w potrzebie opieki i ochrony (...)".
 Warto zwrócić uwagę, że przecież i dziś nie pozwalamy na publikację pewnych książek: pornografii dziecięcej i zwierzęcej, wydawnictw propagujących narkotyki czy zbrodnicze ideologie (parę lat temu proces miało w Polsce wydawnictwo usiłujące skierować do księgarń edycję Mein Kampf Adolfa Hitlera). Współczesny, świecki indeks, zabrania publikacji książek negujących Holokaust (a nawet kwestionujących jego skalę), propagujących systemy totalitarne, a nawet...godzący w interesy niektórych firm (patrz: casus filmu Witajcie w życiu o firmie Amway). Indeks powstał z dokładnie tych samych pobudek; może tylko w średniowieczu nieco inaczej ludzie patrzyli na to, co jest skrajnie szkodliwe (a może tylko poważniej traktowali swoją wiarę?).

W XIX i XX wieku rola indeksu sprowadziła się faktycznie do roli ostrzeżenia przed wydawnictwami zawierającymi szkodliwe treści (i tak jest do dziś - indeks istnieje jako ostrzeżenie. Jest na nim np. wspomniane Mein Kampf).

Na koniec warto dodać, że łatwo Kościołowi czynić zarzut, gdyż to, co robił, było bardzo formalne; indeks był publicznie dostępny i znany, sprawa - choć z naszego dzisiejszego punktu widzenia nie do przyjęcia - była jasna i przejrzysta.
Inaczej było w kręgach protestanckich; tam cenzura zależała od fanaberii tego, który akurat miał władzę i następowała doraźnie (3). Co więcej, protestanci zakazywali wydawania nie tylko dzieł "papistów", ale i konkurencyjnych wyznań (np. luteranie wycinali dzieła kalwińskie i odwrotnie).

* * *

I jeszcze fragment odpowiedzi na inny zarzut w prezentowanej książce, dotyczący tego samego tematu:

"Zgodnie z American Library Association od 1982 r. w liberalnych USA zakwestionowano rozpowszechnianie ponad 11 tys. książek z powodu ich potencjalnej społecznej szkodliwości. I, choć podobnie jak w przypadku Indeksu Ksiąg Zakazanych, z pewnością niektóre pozycje zostały oprotestowane "na wyrost", a sama procedura budzi wiele (często słusznych) protestów (4), ta sama zasada eliminacji dzieł niebezpiecznych jest chyba słuszna.
Inna rzecz, że w dobie internetu wszelkie uregulowania prawne, podobnie jak kiedyś Indeks, tracą powoli praktyczne znaczenie."

Za: Marek Piotrowski, Kościół oskarżony; Ikona 2016.


Ks. Pietkiewicz dodaje, że na Indeksie znalazły się tylko wydania Biblii heretyckich oraz przekładów katolickich nie posiadających zgody Stolicy Apostolskiej.
Stary Testament tłumaczony przez niekatolików mogli czytać katolicy wykształceni i pobożni za zezwoleniem biskupa, zabraniano korzystać tylko z niekatolickich tłumaczeń Nowego Testamentu.
Można było czytać Biblię w językach narodowych za zgodą biskupa lub inkwizytora, po uprzednim zasięgnięciu rady u proboszcza lub spowiednika.

Niektóre wydania Indeksu zawierały oprócz ksiąg zakazanych listę dzieł polecanych do czytania. Były na niej wydania Biblii w językach oryginalnych, różne wersje Wulgaty (obowiązujące oficjalnie i w liturgii łacińskie tłumaczenie Pisma św.) oraz Biblie w językach narodowych.

Za: Rajmund Pietkiewicz, „Czy Kościół katolicki zabraniał czytania Biblii?” (pdf dostępny w sieci).
 
___________________________________________________________

Przypisy:

(1) "Należy całkowicie odrzucić wszelkie książki i pisma zajmujące się geomancją, hydromancją, aeromancją, piromancją, onejromancją, chiromancją, nekromancją, a również te, w których znajdują się przepowiednie, czary, wróżby, wyrocznie, zaklęcia magiczne. Biskupi zaś niech starannie czuwają nad tym, aby nie były czytane ani posiadane książki, traktaty, tablice astrologiczne (...)". Pius IV, Dominici gregis custodiae, podaję za o. J. Salijem.

(2) Co prawda zostało tam umieszczone jedynie do czasu wprowadzenia kilku korekt.

(3) W czasie, gdy Kalwin praktycznie rządził Genewą, w mieście ustawiono szubienicę z napisem "Dla każdego, kto będzie źle mówić o Kalwinie". Reformator czuł się upoważniony do takich działań jako specjalnie namaszczony (pisał: "Jako, że Bóg zechciał mnie uwiadomić, czym jest dobro i czym jest zło, przeto muszę postępować wedle tej miary..."). Nie była to jedynie teoria - Michał Servet, który ośmielił się skrytykować tezy zawarte w dziełach Kalwina, został spalony. Kalwin osobiście dopilnował ułożenia drewna w ten sposób, aby śmierć ofiary nie nastąpiła zbyt szybko; faktycznie, palony Servet krzyczał przez dwie godziny, zanim umarł.

(4) Protestują między innymi zwolennicy wolności badań naukowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz